Drogami Maryi z Prymasem Tysiąclecia
Mądrość milczenia
Mądrość milczenia

 


Gasić pożary, nie dorzucając własnego paliwa do ognia, który ktoś roznieca, to wielka umiejętność.

Dzisiaj wszędzie wołają o nadprodukcję, nic więc dziwnego, że jest i nadprodukcja słów.

 

A oto przyszedł do Maryi bardzo dostojny Posłaniec z tym niezwykłym pozdrowieniem: ”Zdrowaś Maryjo, Łaski pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami”. Och, co by to było i jak by to było źle, gdyby do takich słów dodać drugie tyle. Na przykład: Jasna rzecz, dobrze trafiłeś, oto jestem, właśnie ja… W Nazaret było inaczej. Maryja rozważa: Co to jest? Co to za istota? Skąd się tu wzięła? Cóż to za pozdrowienie?

 

Ona milczy, a Zwiastun mówi dalej: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego Cię zacieni. Przeto i co się z Ciebie narodzi Święte, będzie nazwane Synem Bożym”. Mówi i mówi, a nawet zabawia się w „plotkami”: „A oto Elżbieta, krewna Twoja, i ona poczęłą dziecię w swojej starości, a jest to już szósty miesiąc dla niej, którą zwą niepłodną” (Łk 1, 35-38).

 

Ale nagadał Jej Archanioł! Co by to było, gdyby Maryja swoje Magnificat zaraz wyśpiewała? Ona jednak odłożyła to na później. Na razie cisza! Jedno tylko pytanie: „Jak to się stanie?” – jakby chciała zgasić tę niezwykłą wymowę, a potem zaraz odpowiada: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego”. Krótko i węzłowato, wbrew kobiecej naturze. Anioł usłyszał swoje i odszedł. Jest to bardzo ciekawe od strony psychologicznej. Zobaczył, że już nie ma o czym mówić, więc odszedł.

 

Jest to wielki rozdział psychologii współżycia. Możemy się znów czegoś dowiedzieć o zwykłym życiu i sylwetce Maryi, nawet w tak wyjątkowym momencie, który raz jeden się zdarzył i nigdy już więcej się nie powtórzy.

 

A jednak w takim momencie okazała się mądrość milczenia

i pełna dojrzałość dziewczęcia z Nazaretu, które wkrótce stanie się Matką Najcichszą…

 

kard. Stefan Wyszyński

Warszawa, 25.03.1960 r.