„UZNAJĄC, IŻ LOS NAS WSZYSTKICH OD UGRUNTOWANIA I WYDOSKONALENIA KONSTYTUCJI NARODOWEJ JEDYNIE ZAWISŁ, […] DLA OCALENIA OJCZYZNY NASZEJ I JEJ GRANIC, Z NAJWIĘKSZĄ STAŁOŚCIĄ DUCHA NINIEJSZĄ KONSTYTUCJĘ UCHWALAMY I TĘ CAŁKOWICIE ZA ŚWIĘTĄ, ZA NIEWZRUSZONĄ DEKLARUJEMY”.
Dla pokoleń Polaków konstytucja majowa była i jest symbolem dumy, wolności i okazją do zamanifestowania swojego patriotyzmu. W okresie zaborów pod groźbą surowej kary zakazane było świętowanie rocznic uchwalenia Ustawy Rządowej. Dopiero po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku sejm uznał Konstytucję 3 Maja za święto narodowe. W czasach PRL władza komunistyczna zdelegalizowała to święto, zakazując publicznych manifestów. Bardzo często dochodziło w tych dniach do starć z milicją. Ponownie zezwolono na publiczne świętowanie dopiero w 1981 roku.
Wspominając wydarzenie uchwalenia KONSTYTUCJI 3 MAJA,
dobrze przypomnieć sobie pewne fakty historyczne.
Po pierwszym rozbiorze Polski w kraju wzrosła liczba zwolenników reform. Potrzeba zmian sygnalizowana była już wcześniej, chociażby przez pisarzy polskiego oświecenia: Hugona Kołłątaja, Stanisława Staszica czy Juliana Ursyna Niemcewicza, wybitnego dramatopisarza. Krytykowali oni pijaństwo, lenistwo i rozrzutność szlachty, a także postulowali zniesienie wolnej elekcji i liberum veto. Do grona osób dążących do reform dołączyli także uczniowie Szkoły Rycerskiej i młodzież zaangażowana w działalność polityczną. Najważniejszym celem było uniezależnienie się od Rosji, na czele której stała caryca Katarzyna II.
Na słynnym obrazie Jana Matejki Konstytucja 3 Maja 1791 roku to nie król Stanisław August Poniatowski jest pierwszoplanowym bohaterem. Władca, jakby nieco onieśmielony, przemyka do kolegiaty Świętego Jana i gdyby nie królewskie okrycie, trudno byłoby go dostrzec. Najważniejszy wydaje się dokument Ustawy Rządowej trzymany przez niesionego na rękach marszałka Stanisława Małachowskiego. Jednak bliżej widza rozgrywa się dość ciekawa, choć nieco teatralna scena: jeden z posłów – Jan Suchorzewski, rozłożywszy się na drodze uroczystego orszaku, próbuje szantażować zmierzających do kościoła dostojników. Grozi, że zamorduje syna, jeśli konstytucja zostanie przyjęta. Przerażone dziecko wyrywa się ojcu, zaś ksiądz Hugo Kołłątaj spokojnym, acz stanowczym ruchem stara się zapobiec temu „zamieszaniu”. W rzeczywistości protest Suchorzewskiego wyglądał nieco inaczej, ale wydaje się, że dzięki takiemu przedstawieniu postaci malarz ujął syntetycznie problem trybu uchwalenia ustawy zasadniczej i sprzeciwu ze strony niechętnych reformom posłów.
Jan Matejko "Konstytucja 3 maja 1791 roku" | Animacja>>>
Wszystko zaczęło się znacznie wcześniej. W 1787 roku caryca Katarzyna wypowiedziała wojnę Turcji. Marzyła nie tylko o ewentualnych korzyściach terytorialnych, ale też o odtworzeniu Cesarstwa Bizantyjskiego. Stanisław August Poniatowski chciał wykorzystać tę okazję i obiecać cesarzowej Rosji przystąpienie Rzeczypospolitej do sojuszu antytureckiego w zamian za możliwość przeprowadzenia reform. Katarzyna wyraziła zgodę, ale ostateczne decyzje miały zapaść na sejmie skonfederowanym, czyli takim, który mógł obradować dłużej niż sześć tygodni, a co najważniejsze – bez stosowania zasady liberum veto.
W październiku 1788 roku rozpoczął pracę Sejm Czteroletni. Stronnictwo bliskie królowi podtrzymywało orientację rosyjską, ale też podkreślało konieczność reform ustrojowych. Kolejne ugrupowanie, zwane patriotycznym, gromadziło się wokół Ignacego Potockiego. W skład tego stronnictwa wchodzili także marszałek Małachowski i ksiądz Kołłątaj. Jego członkowie postulowali uniezależnienie się od rosyjskich wpływów, naprawę systemu parlamentarnego i ograniczenie władzy króla. Jeszcze inna grupa, skupiona wokół hetmanów: Ksawerego Franciszka Branickiego, Seweryna Rzewuskiego i generała Szczęsnego Potockiego, optowała za podtrzymaniem ustroju Rzeczypospolitej i jak ognia bała się ograniczenia wolności szlacheckiej. Sejm obradował do 1792 roku, oczywiście z przerwami. Od 1790 roku debatowano w podwójnym składzie. Na efekty prac miało wpływ między innymi polityczne ożywienie mieszczan. Ich spektakularna manifestacja w Warszawie w 1789 roku, „czarna procesja”, zaowocowała powołaniem w sejmie specjalnej komisji do spraw reformy miast.
Istotne prace nad ustrojem państwa prowadzono od grudnia 1790 roku w wąskim gronie i w tajemnicy. Nad przyszłą Konstytucją 3 maja pracował: król Stanisław August z pomocą Potockiego, marszałka Małachowskiego i Kołłątaja. W końcu marca 1791 roku projekt był już śmiało zarysowany.
Brakowało w nim pierwotnego królewskiego pomysłu zniesienia przywiązania chłopów do ziemi i uwolnienia od pańszczyzny tych, którzy odbędą osiemnastoletnią służbę wojskową, czy dopuszczenia posłów miejskich do sejmu. W marcu 1791 roku sejm przyjął ustawę o sejmikach, wykluczając z nich szlachtę nieposesjonatów, czyli gołotę. W kwietniu, przed Wielkanocą, uchwalono także ustawę o miastach królewskich. W czasie dwutygodniowej przerwy świątecznej grupa reformatorska przygotowująca projekt konstytucji uznała, że trzeba się śpieszyć i głosować zaraz po wznowieniu obrad.
Sejm rozpoczął pracę 2 maja w mocno okrojonym składzie. Regulamin przewidywał trzy dni na zapoznanie się z tekstem nowego projektu, wprowadzenie więc ustawy pod głosowanie 3 maja zdawało się niemożliwe. Jednak postanowiono przekonać posłów, przywołując wizję wielkiego niebezpieczeństwa wiszącego nad Rzecząpospolitą, tłumacząc nadzwyczajny pośpiech wyższą koniecznością. Spodziewano się protestów ze strony stronnictwa hetmana Branickiego. Zamek otoczyło wojsko pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego. Zadbano o poparcie mieszczan. Tłumy gromadziły się na ulicach. Posiedzenie otworzył marszałek Małachowski. Poseł Suchorzewski wybiegł nagle, padł na kolana przed królem, prosił o głos. Krzyczał, że choć nie czytał projektu, wie od innych, iż „wywraca wolność polską, utrzymywaną przez tyle wieków, kuje pęta pod pozorem ochrony”. Kolejne dramatyczne wystąpienie Suchorzewskiego miało miejsce już po odczytaniu Ustawy Rządowej. Poseł wyciągnął na środek sali synka i zagroził, że zabije dziecko, aby „nie dożyło niewoli”. Przeciw projektowi wypowiadali się także inni nieprzychylni mu posłowie. Byli jednak w mniejszości. Debata trwała ponad siedem godzin, zbliżał się wieczór. Niektórzy tracili nadzieję. Wzywano do przyjęcia ustawy. Jak podaje Jerzy Michalski:
„Stanisław August podniósł rękę na znak, że chce mówić, a sejmujący sądząc, że jest to gest przysięgania, rzucili się tłumnie do tronu wśród okrzyków publiczności: «Vivat król, Vivat konstytucja»”. Król złożył przysięgę, a potem zgromadzenie udało się triumfalnie do kolegiaty Świętego Jana.
Ewa Olkuśnik