Życie jak hymn o miłości
Życie jak hymn o miłości

„Siostry moje, kochajcie się i kochajcie się” – Nic prostszego, a zarazem nic bardziej wymagającego nie mógł powiedzieć w swoim testamentalnym przesłaniu bł. Edmund Bojanowski. Doskonale wiedział, że w tych słowach mieści się całe dobro, prawda; swoje źródło ma poświęcenie i przebaczenie. Wypowia - dając te słowa – tak ważne i tak mocno zobowiązujące, z pewnością miał także w sercu ufność, że z Bożą pomocą siostrom uda się wypełnić te słowa. Każda z sióstr służebniczek je zna i każda pragnie przy pomocy łaski je realizować w swoim życiu.


Jednakże słowa: „…kochajcie się i kochajcie się”,

są także skierowane do licznej Edmundowej rodziny ludzi świeckich

pragnących żyć Jego charyzmatem.


„Kochać – jak to łatwo powiedzieć.


Kochać – tylko to więcej nic”– śpiewał przed laty Piotr Szczepanik. Prawdą jest, że dziś słowo „kocham” używane często bezpodstawnie, straciło swoje prawdziwe znaczenie. Św. Augustyn twierdził: „Kochaj i rób, co chcesz”, czyli jeśli kochasz Boga, to zaczynasz chcieć tego, czego On chce – mówi dr Tomasz Tiuryn. To nie to samo, co powiedzenie: „rób, co chcesz”. Jaka zatem jest prawdziwa miłość? Z pomocą spieszy nam św. Paweł z Hymnem o miłości:

 


Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje…

 

Co uczynić, by słowo „kocham” miało odzwierciedlenie w moim życiu?

Jak żyć, by ten testament Błogosławionego wypełnić?

 

KOCHAJCIE SIĘ…


Najpierw siebie samego, siebie samą – czy kocham? Czy mam dla siebie cierpliwość, gdy grzechy mimo starań się powtarzają i wstyd ogarnia, że wciąż z tym samym staję przed Bogiem w sakramencie pokuty? Czy jestem także dla siebie łaskawy? Umiem wybaczyć sobie, nie pamiętać złego. Czy ufam i pokładam nadzieję? Czy umiem dostrzec w sobie dobro i nim się ucieszyć? Być za nie wdzięcznym Bogu? Wszak to właśnie ja jestem ukochanym dzieckiem Boga! To właśnie za mnie Jezus oddał życie, bym ja mógł żyć wiecznie! Czy kocham siebie? Pomyśl…

 

KOCHAJCIE SIĘ…


Wzajemnie! Zadanie tak proste… a takie trudne… W każdej społeczności: rodzinnej, wspólnotowej, zawodowej – wykonanie go wymaga trudu, zaparcia się siebie, ale warto dzień po dniu zdobywać tą drogocenną perłę jaką jest wzajemna miłość. Kocham, gdy umiem dać czas, nie szukam tylko tego, co dla mnie dogodne. Kocham i nie będę się unosił gniewem, upierał w braku przebaczenia. Kocham i radują mnie sukcesy innych, szczerze im gratuluję. Kocham, a Bóg – Miłość jest moją siłą, dzięki której wszystko przetrzymam. Czy kocham? Pomyśl…

 

Trzeba nam w miłości dorastać, dojrzewać niczym zasiane ziarno. Czasem będziemy widzieć owoce naszych wysiłków w miłowaniu siebie i bliźniego. Pamiętajmy jednak: nasze starania choćby jak największe i najszczersze nie zaowocują, jeśli nie będziemy czerpać ze Źródła – Boga Miłości. „Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg” (1 Kor 3, 7). Nie zniechęcajmy się, trwajmy mocno umacniając kiedy potrzeba także innych. Św. Paweł zapewnia „Trwają: wiara, nadzieja, miłość ‒ te trzy: z nich zaś największa jest miłość.” Tylko taka MIŁOŚĆ nigdy nie ustaje!

 

Błogosławiony Edmundzie, który umiłowałeś Boga nade wszystko, a bliźniego miłością prostą i ofiarną, prosimy, uproś nam łaskę, abyśmy zapragnęli kochać swym codziennym życiem, abyśmy jak Ty, umieli zapominać o sobie i dawać w miłości siebie naszym bliźnim. Amen.

 

s.M. Elżbieta Bujok