Po śladach wierności, miłości i oddania…
Po śladach wierności, miłości i oddania…

 

 

Dnia 6 kwietnia br. wczesnym rankiem, a nawet dzień wcześniej, siostry z różnych placówek przyjechały do domu prowincjalnego w Leśnicy, by wspólnie autokarem udać się w podróż - pielgrzymkę szlakiem wydarzeń sprzed ponad 70 lat.

 

Jechałyśmy śladami naszych poprzedniczek, które owego sierpniowego poranka 1954 r.  w zastraszeniu i pośpiechu, pod nadzorem funkcjonariuszy milicji, musiały pakować swoje rzeczy, oddawać klucze i opuszczać domy. Wsiadały do podstawionych autobusów i nie wiedziały dokąd jadą. Podróżowały kilka dni, aż zostały dowiezione i podzielone na miejsca, które stały się dla nich obozami pracy. Przez ponad 2 lata, połączone we wspólnoty liczące od 80 do 220 sióstr, realizowały swoje zakonne powołanie w warunkach trudnych i wymagających. Zostały przez władze państwowe umieszczone w klasztorach, z których kilka dni wcześniej brutalnie wysiedlono innych: Ojców Reformatów, Księży Sercanów, Siostry Benedyktynki i Służebniczki Starowiejskie. Wszyscy oni przeżywali swoisty Exodus i ból wygnania związany z opuszczeniem własnych domów.


Jechałyśmy, by zobaczyć mury klasztorów, ogrody i kaplice, miejsca które mogły nam coś powiedzieć. W czasie podróży towarzyszyła nam odważna modlitewna intencja – chcemy, aby ten czas odkrywania i poznawania wydarzeń z przeszłości odnowił nas, zmienił myślenie i dał nową perspektywę naszemu życiu.

 

Dosyć szybko dojechałyśmy do pierwszego wyznaczonego celu, którym był klasztor ojców Reformatów w Wieliczce. Nim weszłyśmy do kościoła, zatrzymałyśmy się na placu przykościelnym nad grobem otoczonym kilkoma innymi. Pośród braci franciszkanów spoczywa tam nasza siostra Maria Cherubina – Eleonora Polaczek. Wsłuchując się w refleksję matki generalnej M. Dąbrówki Augustyn, stanęła nam przed oczyma Siostra, która w wieku 68 lat nagle odeszła i tam pozostała. Wierna zrządzeniom Bożej Opatrzności, dopełniła swych dni na wygnaniu. Stała się na zawsze, w podkrakowskiej Wieliczce, znakiem obecności Służebniczek ze Śląska. Po modlitwie przy grobie skierowałyśmy nasze kroki do kościoła. Tam, jak pisały siostry w listach do matki generalnej Demetrii Cebuli, na modlitwie i podczas codziennej Eucharystii odnajdywały pokój i siły do podejmowania trudnego codziennego życia, odizolowanego od miejscowej społeczności, pod ścisłą kontrolą wyznaczonych urzędników. W kościele, po lewej stronie, w bocznej kaplicy przyciąga spojrzeniem wizerunek Matki Bożej Łaskawej Księżnej Wieliczki.

 

 

 

 

Po odprawieniu Eucharystii ojciec Artur Machał, oprowadził nas po klasztornych pomieszczeniach. Wyobrażałyśmy sobie sceny sprzed 70 laty. Tu spały, tam szyły, miały ciasno w pomieszczeniach, ale ogród ogromny. Uprawiały go, by były warzywa, owoce. Gotowały, prały, sprzątały i dużo się modliły. Nie mogły podejmować żadnej apostolskiej działalności, a paradoksalnie pozostawiły trwały ślad w praktykach duszpasterskich parafii. Jak stwierdził ojciec Artur od pobytu sióstr Służebniczek w Wieliczce został zapoczątkowany zwyczaj budowania czterech ołtarzy na procesję Bożego Ciała na placu kościelnym, do których prowadziły kwiatowe dywany.

 


W odległości około 20 km od Wieliczki znajduje się klasztor Księży Misjonarzy Serca Jezusowego. To drugi utworzony w 1954 roku przez ówczesne władze PRL-u, obóz pracy dla Służebniczek ze Śląska. Tu było internowanych 80 sióstr, a wśród nich najmłodsze - siostry nowicjuszki z Poręby. Wysłuchałyśmy prelekcji, w której została przywołana postać ks. proboszcza Cz. Kundy, ks. wikarego D. Bucka i wdzięczna pamięć ludzi, którym siostry pomagały szczególnie poprzez posługę pielęgniarką. Po wspólnym obiedzie i kawie opuściłyśmy Stadniki, by zatrzymać się na cmentarzu w Gdowie. Tam pochowane zostały dwie siostry Służebniczki: siostra Maria Pulcheria - Agnieszka Nowak i siostra Maria Mathilde - Gertruda Elias. Ich mogiły dziś już nie istnieją, ale księgi parafialne i zapiski w kronikach dokładnie określają dzień i miejsce śmierci, i pochówku.

 

 

 

 


Późnym popołudniem dojechaliśmy do kolejnego celu naszej drogi. Stanęłyśmy przed furtą klasztorną sióstr Benedyktynek w Staniątkach. Trzynastowieczny klasztor z widocznymi znakami upływu czasu, zajmuje dużą przestrzeń w środku małej miejscowości. W nim znalazło schronienie 220 sióstr po wysiedleniu ze Śląska. Przed spotkaniem z siostrą Zacharią poszłyśmy do przyległego do klasztoru kościoła pod wezwaniem świętego Wojciecha, by wspólnie modlić się liturgią Nieszporów. Chciałyśmy tam, między innymi, usłyszeć modlitwę naszych sióstr, które pomimo panującego w jesienne i zimowe dni uciążliwego zimna, bardzo lubiły się w tym kościele modlić, przebywać na adoracji i przeżywać Eucharystię. Po modlitwie zostałyśmy wprowadzone do wnętrza klasztoru. Słuchając objaśnień Matka ksieni Stefanii Polkowskiej, mogłyśmy zobaczyć miejsca ich pracy i modlitwy, które kiedyś były zajmowane przez Służebniczki. Dziś w opactwie mieszka 8 sióstr. Większość z nich to siostry starsze. W roku 1954 opuściło klasztor ok. 60 mniszek, a wprowadzono 220 internowanych Służebniczek. Wąskie korytarze, małe cele, chłód i niewygoda, nie złamały ducha miłości i wiary, dzięki którym nasze Siostry przeżyły zwycięsko czas próby i ofiary. Pracowały fizycznie na polach PGR-u i w szwalni, uprawiały znajdującą się w obrębie klasztoru ziemię, zdobywając środki na utrzymanie. I dziś można zauważyć skromne warunki bytowe staniątckiego klasztoru. To jednak nie przeszkadza przebywającym tam mniszkom Benedyktynkom podejmowania wezwań i realizacji wyznaczonych planów.

 

 

 

 

Wieczór zapadał, gdy po oprowadzeniu po klasztorze wyszłyśmy na ogród i przyklasztorny cmentarz. Wśród 50 mogił zmarłych sióstr Benedyktynek spoczywają tam nasze dwie siostry: siostra Maria Walburgis - Maria Reinert i siostra Maria Priscilla - Gertruda Sojka. Wdzięczną modlitwą otoczyłyśmy wszystkie zmarłe siostry wypraszając dla nich radość Nieba.

 

Wyjeżdżając ze Staniątek ogarnęłyśmy spojrzeniem kolejny klasztor tym razem sióstr Służebniczek Starowiejskich. Przez okres 2 lat mieszkały tam w obozie pracy śląskie Służebniczki. Była już zbyt późna pora, by się zatrzymać. Może kiedyś tam wrócimy... W drodze powrotnej towarzyszyła nam znów modlitwa i zaduma. Z wdzięcznością dzieliliśmy się przeżyciami…

 

s.M. Wirgilia Bogatka

 

Poniżej fotograficzna relacja; refleksja i wpomnienia sióstr z pielgrzymki w najbliższym numerze biuletynu Ancilla.