"...Gdybym tu miał zgromadzone wszystkie Siostry, to bym powtarzał im, co św. Jan umierając, uczniom swoim powiedział: Synaczkowie moi, kochajcie się, i ustawicznie to bym powtarzał: Siostry moje, kochajcie się i kochajcie się. To możesz powtórzyć wszystkim, a resztę Duch Święty nauczy was." /bł. Edmund Bojanowski/
Założyciel naszego Zgromadzenia - Sióstr Służebniczek NMP NP - bł. Edmund, w swoim testamencie przytoczył słowa właśnie św. Jana Apostoła: „Kochajcie się...” Prawdziwa miłość zawsze otwiera serce, oczy, dłonie. Stopy nastraja do gotowości, by iść z pomocą... Prawdziwa miłość to ta Miłość, której narodziny właśnie świętujemy, to Jezus! Ewangelie pełne są opisów otwieranych przez Jezusa oczu, uzdrawiania rąk, nóg; i co najważniejsze ludzkich serc otwieranych na Boże miłosierdzie. Poznajmy dziś św. Jana – kim był ten umiłowany uczeń Pana? Najmłodszy. Jedyny, który wytrwał pod krzyżem. Jedyny, z grona apostołów, który nie zakończył życia męczeństwem.
Jan był synem Zebedeusza i Salome, młodszym bratem Jakuba Starszego (Mt 4, 21). Jeśli chodzi o zestaw tekstów ewangelicznych, w których jest mowa o św. Janie, to ich liczba stawia go zaraz po św. Piotrze na drugim miejscu. Łącznie we wszystkich Ewangeliach o św. Piotrze jest wzmianka aż na 68 miejscach (193 wiersze), a o św. Janie na 31 miejscach (90 wierszy).
Początkowo Jan był uczniem Jana Chrzciciela, ale potem razem ze św. Andrzejem poszedł za Jezusem (J 1, 35-40). Musiał należeć do najbardziej zaufanych uczniów, skoro św. Jan Chrzciciel z nimi tylko i ze św. Andrzejem przebywał właśnie wtedy nad rzeką Jordanem. Jan w Ewangelii nie podaje swojego imienia. Jednak jako naoczny świadek wymienia nawet dokładnie godzinę, kiedy ten wypadek miał miejsce. Rzymska godzina dziesiąta - to nasza godzina szesnasta. Po tym pierwszym spotkaniu Jan jeszcze nie został na stałe przy Panu Jezusie. Jaki był tego powód - nie wiemy. Być może musiał załatwić przedtem swoje sprawy rodzinne. O ostatecznym przystaniu Jana do grona uczniów Jezusa piszą św. Mateusz, św. Marek i św. Łukasz (Mt 4, 18-22; Mk 1, 14-20; Łk 5, 9-11).
Jan pracował jako rybak. O jego zamożności świadczy to, że miał własną łódź i sieci. Niektórzy sądzą, że dostarczał ryby na stół arcykapłana - dzięki temu mógłby wprowadzić Piotra na podwórze arcykapłana po aresztowaniu Jezusa. Ewangelia odnotowuje obecność Jana podczas Przemienienia na Górze Tabor (Mk 9, 2), przy wskrzeszeniu córki Jaira (Mk 5, 37) oraz w czasie konania i aresztowania Jezusa w Ogrodzie Oliwnym (Mk 14, 33). Kiedy Jan wyraził zgorszenie, że ktoś obcy ma odwagę wyrzucać z ludzi złe duchy w imię Jezusa (sądził bowiem, że jest to wyłączny przywilej Chrystusa i Jego uczniów), otrzymał od Pana Jezusa odpowiedź: "Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami" (Mk 9, 37-38).
Pewnego dnia do Pana Jezusa przybyła matka Jana i Jakuba z prośbą, aby jej synowie zasiadali w Jego królestwie na pierwszych miejscach, po Jego prawej i lewej stronie. Pan Jezus wiedział, że matka nie uczyniła tego sama z siebie, ale na prośbę synów. Dlatego nie do niej wprost, ale do nich się odezwał: "Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?" Kiedy zaś ci odpowiedzieli: "Możemy", otrzymali odpowiedź: "Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej czy lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował" (Mt 20, 21-28; Mk 10, 41-52). Szczegół ten zdradza to, że nawet tak świątobliwy Jan nie całkiem bezinteresownie przystąpił do Pana Jezusa w charakterze Jego ucznia. Przekonany, że wskrzesi On doczesne królestwo Izraela na wzór i co najmniej w granicach królestwa Dawida, marzył, by w tym królestwie mieć wpływowy urząd, być jednym z pierwszych ministrów u Jego boku. Samemu jednak wstydząc się o to prosić, wezwał interwencji swojej matki. Potem zrozumie, że chodzi o królestwo Boże, duchowe, o zbawienie ludzi - i odda się tej wielkiej sprawie aż do ostatniej godziny życia. Warto tu tylko uzupełnić, że według relacji Marka to oni sami: Jan i Jakub zwrócili się do Chrystusa z tą dziwną prośbą, nie wyręczając się przy tym matką.
Chrystus nadał Janowi i Jakubowi, jego bratu, drugie imię - "Synowie gromu" (Łk 9, 51-56). Jan zostaje wyznaczony razem ze św. Piotrem, aby przygotowali Paschę wielkanocną. Podczas Ostatniej Wieczerzy Jan spoczywał na piersi Zbawiciela. Tylko on pozostał do końca wierny Panu Jezusowi - wytrwał pod krzyżem. Dlatego Chrystus z krzyża powierza mu swoją Matkę, a Jej - Jana jako przybranego syna (J 19, 26-27).
Po zmartwychwstaniu Chrystusa Jan przybywa razem ze św. Piotrem do grobu, gdzie "ujrzał i uwierzył" (J 20, 8), że Chrystus żyje. W Dziejach Apostolskich Jan występuje jako nieodłączny na początku towarzysz św. Piotra. Obaj idą do świątyni żydowskiej na modlitwę i dokonują u jej wejścia cudu uzdrowienia paralityka (Dz 3, 1 - 4, 21). Jan z Piotrem został delegowany przez Apostołów dla udzielenia Ducha Świętego w Samarii (Dz 8, 14-17). We dwóch przemawiali do ludu, zostali pojmani i wtrąceni do więzienia (Dz 4, 1-24). O Janie Apostole wspomina także św. Paweł Apostoł w Liście do Galatów. Nazywa go filarem Kościoła (Ga 2, 9).
Jan przebywał przez wiele lat w Jerozolimie (Ga 2, 9), potem prawdopodobnie w Samarii, a następnie w Efezie. To tam napisał Ewangelię i trzy listy apostolskie. Wynika z nich, że jako starzec kierował niektórymi gminami chrześcijańskimi w Małej Azji. Z Apokalipsy dowiadujemy się, że były to: Efez, Smyrna, Pergamon, Tiatyra, Sardes, Filadelfia i Laodycea.
za: liturgia godzin
Ktoś kiedyś śpiewał, że „kochać to łatwo powiedzieć” i zgadzam się z nim. Owszem, łatwo. Słowo, które ze sobą nic nie niesie – nie może kosztować. Jednak, gdy wiąże się z dojrzałym rozumieniem miłości, wypowiadane przez człowieka, który zna jego ciężar stanowi głębokie wyznanie i tak naprawdę ofiarowuje się tej drugiej osobie. Czy św. Jan nie jest przykładem tak kochającego człowieka? Zwróćmy uwagę kiedy św. Piotr wyznaje miłość Jezusowi? Dopiero po zmartwychwstaniu. Dotąd dla Piotra ważne było działać – na Taborze chciał budować namioty, w Ogrójcu odciął ucho słudze arcykapłana i ... w końcu zaparł się swego Mistrza. A św. Jan? Wydaje się, że on bardziej był przy Jezusie. Jego wierność – aż po krzyż, jego wiara – na widok pustego grobu – może to stąd, że właśnie bardziej był przy Jezusie i słuchał Go sercem. Życzmy sobie takiego serca – otwartego na głos Jezusa. Uwierzmy w Jego bezwarunkową miłość do nas. I dzielmy się nią z każdym kogo On postawi na naszej drodze.
opracowała s. M. Elżbieta Bujok