Długo chodziła za mną ta myśl... czy czasami nie za bardzo, nie za otwarcie, nie za...niebezpiecznie... Chodzi o prosty gest... otwarta brama, piękna, dostojna, taka jaką spotyka się w dworkach...
Ona oddziela nas od ulicy, z której dochodzą głosy życia zwykłych ludzi, mieszkańców malej miejscowości - Wilhelmshorst. Przejeżdżające auta, dzieci na rowerach, chłopięce pokrzykiwania, odgłosy podbijanej piłki, staruszkowie którzy odważyli się na podróż wokół ,,Senioremzentrum”, które od jakiegoś czasu ma być ich domem... może zbyt odważne, lekkomyślne, nieodpowiedzialne...
Z takimi myślami wyszłam z domu, by po prostu wyrzucić śmieci, gdy na naszej posesji spotkałam przygarbionego staruszka z laską w ręku, w towarzystwie córki. Promieniał radością. Na twarzy wyraźnie malowało się wzruszenie... ,,Dobrze że siostrę spotykamy. Dzień dobry i dziękuję, ze tą otwartą bramę, umożliwiła mi wejście w świat moich wspomnień z dzieciństwa, gdzie razem z siostrami spędzaliśmy czas. Te wspomnienia to staw, a na nim łódka, którą mogliśmy, za pozwoleniem sióstr, popływać, to jabłka prosto z drzewa, to siostra Amonaria, którą łobuzersko przezywaliśmy siostra Amoniak... groziła nam za to palcem... Łzy wzruszenia... dziękuję, ta otwarta brama to jak zaproszenie, gdzie można wejść i być wysłuchanym, nie odrzuconym. Mogę tu jeszcze wrócić? Tak na chwile... posiedzieć na ławeczce... popatrzeć w przeszłość...,,
Uzmysłowiłam sobie, że takich odwiedzin w przeciągu ostatnich 3 miesięcy było kilka, nie wyłączając staruszków z chodzikami, którzy przychodzą tak po prostu, popatrzeć w przeszłość...
Otwarta brama…- może i jest lekkomyślne, ale oddałyśmy to ocenie samemu Bogu... i Pan sam stoi na straży i przyprowadza tych, którzy w patrzeniu w przeszłość, dostrzegą Jego Obecność. Dziękuję Panu, że pozwolił nam być Obecne w momencie dla Niego ważnym, Obecne w Jego spotkaniu z drugim człowiekiem.
s.M.Tarsitia