Nie lękał się chodzić miedzą ryzyka
Nie lękał się chodzić miedzą ryzyka

Błogosławiony Edmund szedł po „wodach życia” nie lękając się burz i fal. Burze ucichły – a choć było ich sporo – on nie utonął, bo zawsze ufał.

 

Błogosławiony Edmund Bojanowski był sługą Bożej Opatrzności. W Jej ręce złożył całe swoje życie i wszystko co dane mu było w nim uczynić. Choć nie łatwa była jego droga, to jednak ponad wszystko silniejsza była ufność w Bożą pomoc. W Dzienniku pod datą 19.04.1953r. pisze: „Wzruszenia mego nie umiem opisać i podziękowania również nie byłem zdolny wypowiedzieć! O jakże cudowne są sprawy Opatrzności! Wtenczas kiedyśmy nie wiedzieli skąd dalej wydatki przedsięwziętej budowy opłacić, kiedyśmy tylko o tyle spokojni byli, o ile nasza ufność w Panu Bogu pokrzepiała nas we wytrwałości, zsyła nam Bóg najmiłosierniejszy pomoc wystarczającą do uskutecznienia tak trudnego w naszym niedostatku przedsięwzięcia …”


Ufność w Bożą Opatrzność i całkowite jej zawierzenie to nie były tylko słowa – takie właśnie było życie bł. Edmunda Bojanowskiego. W Dzienniku pod tą samą datą czytamy: „Wieczorem do modlitw moich zwyczajnych dodałem serdeczne modły dziękczynne za dzień tak szczęśliwie spędzony, w którym mi Bóg tyle opatrzności okazał. O Boże, jakże serce moje przepełnione pociechą! Nie daj, abym się przeto czuł już bezpieczny, bo właśnie mogłoby nas prędkie zasmucenie spotkać. Owszem, jak w każdym smutku pokrzepiasz mię nadzieją bliskiej pociechy, tak w dniu pociechy uzbrój mię gotowością na wszelkie przygody, abym zawsze z wolą Twoją świętą zgadzać się umiał.”


Nasz Ojciec Założyciel wiedział, że zawsze najlepsze jest to, co daje sam Bóg. Dlatego też nie chciał niczego, co nie byłoby zgodne z jego wolą. A skoro tak, to mógł być pewny, że Bóg pomoże mu zrealizować rozpoczęte przedsięwzięcie. Gdy było trudno i znikąd nie miał pomocy, do Boga zwracał się o ratunek i nie został zawiedziony: „Boże wspieraj nas, kiedy wszyscy opuszczają biedne sieroty! Czuję się jakby najcięższym kamieniem przywalony, ale w Miłosierdziu Bożym nadzieja! Wszak już nie raz usychałem z troski i kłopotu, a Oko Opatrzności wejrzało na nas.” (Dz 24.11.1855r.) Jego zaufanie Bogu nie polegało na bezczynnym oczekiwaniu na cudowne rozwiązanie problemów. Obmyślał jak zdobyć potrzebne środki, był twórczym człowiekiem, a Pan Bóg błogosławił jego poczynaniom.


Kiedy umierał nie miał nawet własnego domu – znalazł kąt u swego przyjaciela – proboszcza w Górce Duchownej. Błogosławiony Edmund szedł po „wodach życia” nie lękając się burz i fal. Burze ucichły – a choć było ich sporo – on nie utonął, bo zawsze ufał. Nie lękał się chodzić miedzą ryzyka. Sam ogarnięty miłością Boga zawierzał siostry i całe dzieło Jego Opatrzności. 27.01.1866r. pisze do siostry Marianny Filipiak: „… wyraźnie moje siostrzyczki, Pan Bóg wam błogosławi i Opatrzność Jego Święta wami się opiekuje.” Przykładem życia i słowem zachęcał siostry do wielkiej ufności w Bożą Opatrzność. Pod datą 4.04.1867r. w liście do siostry Leony Jankiewicz czytamy: „Wszelako mam w Miłosierdziu Bożym i Twojej wytrwałości błogą nadzieję, że po trudnych próbach doświadczenia raczy wam pan Bóg zesłać tem większe potem pociechy i że przed progami waszemi znowu słoneczko zaświeci.”  Także z listów jakie siostry pisały do Założyciela można wyczytać ich wiarę i ufność. Siostra Matylda Jasińska 17.07.1860r. pisze: „Donoszę Panu Dobrodziejowi, że jak każdą sprawę zaczynam od Boga, tak i tę zaczęłam…” . Natomiast w liście od siostry Leony Jankiewicz czytamy: „… kiedy taka wola Boża, to musi być spokojnie.”

 

Błogosławiony Edmundzie naucz nas wiary, która góry przenosi. Naucz Twojej ufności, która przekracza progi rozumu. Naucz zawierzenia do końca i na zawsze.


sM. Damiana Szmidt