Osoba to więcej niż fakty, miejsca, dzieła… narodziny czy śmierć. Osoba to tajemnica. Tajemnica wewnętrznego życia pragnień, marzeń i lęków. Człowieczeństwo Bojanowskiego było pełne i było do końca człowiecze, co potwierdził Kościół Święty, wynosząc Go do chwały ołtarzy.
Piękny w swoim człowieczeństwie
Już z pewnością wiele wiemy na temat życiorysu Edmunda Bojanowskiego. Wiemy kiedy żył, co robił i jak wyglądało jego życie. Jednak czy znajomość wydarzeń, miejsc związanych z życiem Błogosławionego może pozwalać na stwierdzenie, że go znamy?
Osoba to więcej niż fakty, miejsca, dzieła… narodziny czy śmierć. Osoba to tajemnica. Tajemnica wewnętrznego życia pragnień, marzeń i lęków. Człowieczeństwo Bojanowskiego było pełne i było do końca człowiecze, co potwierdził Kościół Święty, wynosząc Go do chwały ołtarzy. Bo święty znaczy tyle co „piękny w swym człowieczeństwie”. Piękny dzięki harmonii, łączącej w sobie ludzkie życie i Boże błogosławieństwo. Łączący tęsknoty serca ludzkiego i pragnienie Boga. Jan Paweł II powtarzał nam często: człowiek nie może zrozumieć samego siebie bez Chrystusa. A sam Bojanowski przecież powiedział, że człowiek życie ma piękne wtedy, kiedy jest otwarty na Boga.
Chcę zaproponować przygodę poznawania Bojanowskiego jakby od strony serca, od strony Jego ducha, pokornie wczytując się w świadectwo, które nam zostawił sam lub ci, którzy blisko niego byli.
Bojanowski – miłośnik życia
Najpierw wdzięczność za dar swego życia, który odkrył jako zadanie i powołanie, dane przez Pana. Świadectwo o cudownym uzdrowieniu, złożone w Kronice na Świętej Górze świadczy, ze rozumiał swoje życie jako ingerencję i wolę, miłującego go Boga. Życie nie jest przypadkiem, życie jest chciane zawsze, choć często nieoczekiwane. Skoro mogliśmy nie istnieć, a przecież jesteśmy, cieszmy się życiem! Bojanowski wiedział, że życie jest kruche, ale jego moc płynie z głębokiej świadomości skąd przychodzimy i dokąd podążamy. Czy zastanawiam się nad początkiem i celem swojego życia? Czy moje wybory i podejmowane działania mają na uwadze cel, do którego zdążam?
Miłośnik życia, które go otaczało
W pięknie przyrody, pięknie matki ziemi, której pochwałę głosił. W Dzienniku niemal codziennie możemy odczytywać pogodę, stan natury, krajobraz, zwierzęta i kwiaty. Przyroda przemawiała do niego, a on chciał cieszyć się jej pięknem. Fragmenty z Dziennika:
Dziś w powrocie z kościoła pierwszy raz tej wiosny zobaczyłem bociana i czajkę nad łąkami. (2.04.1853)
Wracając z Instytutu ścieżką przez łąki, usłyszałem pierwsze kumkanie żab w rowie, natrafiłem jaszczurkę snującą się przy ścieżce i pokazały się żółte i brunatne motyle. (26.04.1853)
Bociany na obudwu gniazdach zastałem. Ucieszyłem się szczególniej, że i na lipie, przed samym domkiem osiadły, jakoby przed chatką Piastowską. (7.05.1857)
Ochraniający życie, które kiełkowało
Ochraniał życie w tych, u których kiełkowało, ciągle zagrożone biedą, chorobami i sieroctwem - dzieci. W pismach Bjnowskiego czytamy:
Piłem kawę w towarzystwie ks. Preibisza, bawiąc się z rozkoszną sierotką Józią. Jakże to dzieciątko coraz milszym się staje, im więcej mówić zaczyna. Dziś była weselsza, może dlatego, że w świąteczne sukienki ubrana w błękitnym i białym kolorze, które to barwy widocznie lubi nad inne. (4. 04.1853)
Oto nowy, a czarny krzyżyk spuszcza się na nasz biedny domek sierót i chociaż jeszcze zamglony i niewyraźny, przecież już mnie zaczyna uciskać; ale żeby to mnie tylko, to bym go w pokorze ucałował, byle nie spadał na sieroty, które mają dosyć swojej nędzy (list do ks. Szułczyńskiego, 19.02.1850)
Gdy mizerne ptaszę wyleci z gniazda żal bierze jego płaczu, a nie mielibyśmy żałować płaczącej sieroty?
W tych fragmentach odnajdujemy w Bojanowskim wrażliwość na czułe serce dziecka. Przy dzieciach dorastał do ojcostwa, które ochrania i ratuje życie. Cnota odpowiedzialności owocowała w nim aktywnością społeczną na rzecz niemych społecznie sierot. Czy czuję się wezwany do ochrony zagrożonego życia? W naszych czasach, w wyniku emigracji zarobkowej wrasta liczba sierot społecznych, pozbawionych autorytetów i stabilnych wzorców kobiety i mężczyzny. Moje codzienne życie może być wielkim świadectwem dla dzieci mojego środowiska.
Pasjonat życia
Niestrudzony walczył, by żyło się lepiej, spokojniej i radośniej tym, których życie dogasało. Żyć warto do końca - mówił swoją służbą samotnym, starym i umierającym. Zwłaszcza lata poświęcone na bezpośredniej pracy około Instytutu w Gostyniu było dotykaniem życia już dogasającego. Jak mawiał nędzy trzeba samemu dotknąć. Nie wystarczy umieć pisać czy udzielać rad. Trzeba po prostu ofiarować samego siebie tym, którzy nas potrzebują. Codzienność wypełniona staraniem i niesieniem ulgi, w Dzienniku czytamy:
Byłem u chorych, oglądałem 20 nowych krzesełek i ryczek, które po jednem przy każdem łóżku postawione, nie tylko przyczynią się do wygody chorym, ale i do porządku łóżek (1.04. 1853). Wśród chorych na sali szpitalnej Instytutu zabiegał, by odprawiana była często Eucharystia i sprawowane były sakramenty. Bojanowski uczy nas prawdy o tym, że życie jest wartościowe nie ze względu na lata, witalność i nie można go wartościować zdrowiem czy inteligencją. Jak przeżywam upływające lata?
Celebrujący życie
Celebrował życie - to z dużej litery – Jezusa, który sam określił się jako Życie. Edmund był człowiekiem modlitwy i adoracji. Eucharystia stanowiła centrum każdego dnia, z której czerpał moc do wytężonej służby. Adorował Boga – z Niego czerpiąc siły dla swego słabnącego, wyniszczonego chorobą życia. Błogosławiony uczy nas, ze i my potrzebujemy dla naszego życia źródeł odnowy duchowej. Dbałości o czas na modlitwę i wierność Niedzielnej Eucharystii.
Świadek życia
Odszedł po nagrodę cichych cnót swoich – jak napisano w jednej ze współczesnych Bojanowskiemu wielkopolskich gazet. Przeszedł tam, gdzie życie się nie kończy, ale dopiero zaczyna, stając się świadkiem życia wiecznego dla nas. My, którzy jeszcze pozostajemy na tym świecie, uczmy się od Bojanowskiego, by życie chronić, przekazywać, a nade wszystko samemu żyć pełnią życia.
sM. Dąbrówka Augustyn