Bł. Edmund Bojanowski chciał czynić życie bardziej ludzkim. Z tego pragnienia wypływało wiele inicjatyw, które podejmował i współtworzył. Można powiedzieć o nim, używając porównania Ojca św. Franciszka, że zdecydowanie nie był człowiekiem siedzącym na kanapie, a pewnie, gdyby żył w XXI wieku kupiłby raczej wyczynowe buty.
Chodzi o poczucie misji życiowej czyli doświadczenia możliwości wpływu na życie swoje, innych i otaczający świat. Każdy z nas może uczynić swe życie płodnym lub wegetować wyjaławiając otoczenie z radości, inicjatyw gaszącymi słowami: „to i tak nic nie da”, „nic się nie da zrobić” , „moje zdanie nic nie zmieni”., „po co się odzywać” itd. Trzeba powiedzieć jasno, że takie myślenie jest myśleniem człowieka, który nie wierzy. Ojciec św. Franciszek mówił w Krakowie, że „nie wolno zabijać dobrej ciekawości, a przed Chrystusem nie można trwać z założonymi rękami”.
Edmund Bojanowski stanął w pewnym momencie swojej życiowej drogi przed pokusą życia wygodnego i zgorzkniałego. Gdy w 1838 roku, mając 24 lata stwierdzono u niego zaawansowaną gruźlicę płuc. Na ówczesny czasy był to wyrok śmierci. A gdy ma się 24 lata to nie jest czas na umieranie. Edmund musiał jakby jednym cięciem porzucić wszystko co dawało mu do tej pory radość i poczucie spełnienia. Miał plany i z pewnością miał również poczucie misji życiowej. Pisać, tłumaczyć, walczyć piórem i intelektem o polskość, kulturę i dziedzictwo narodowe. To co czynił było dobre, jednak Boża Opatrzność pragnęła pokierować jego krokami ku jeszcze lepszym drogom. Bo żyć misją to nie poprzestawać na tym co poprawne i zachowawcze, to poczuć „wiatr w żaglach”. Inaczej mówiąc najgłębiej odtworzyć w swoim życiu jakąś część misji Jezusa Chrystusa, który „nie przyszedł aby Mu służono lecz aby służyć” (Mt 20, 28). I tu bł. Edmund podjął Boże wezwanie. A przecież każdy z nas by „zrozumiał” i „usprawiedliwił” gdyby młody Bojanowski usiadł przy ciepłym kominku , dbając przecież o tę niewielką, z medycznego punktu widzenia, chwilę życia i pozostawił po sobie jedynie jakieś rozżalone wspomnienia, że przecież „miało być w życiu tak pięknie”. Ale on wstał i poszedł za Tym, który go wołał.
Nowa misja służby społecznej nie była zakrojona na siły umierającego na gruźlicę Bojanowskiego. Jednak była to Boża misja i Boży plan, a Edmund pozwolił się Jemu poprowadzić. Zaangażowanie naszego błogosławionego patrona było szerokie. Miał wiele możliwości, a Bóg żadnemu z jego talentów nie pozwolił spoczywać zakopanym w ziemi. Wyruszył w teren, rozeznając potrzeby najbliżej mieszkających ludzi z sąsiedztwa, a zwłaszcza tych, którzy w czasach Bojanowskiego najmniej się liczyli: dzieci, chorych i najuboższych. W Dzienniku pisał: "”Obyśmy to tak wszyscy po bratersku żyć mogli! (25.05 1854). Tego pragnął i miał odwagę owe pragnienie realizować.
W 1843 roku na posiedzeniu Wydziału literackiego Kasyna Gostyńskiego poparł wniosek o zakładaniu czytelni dla ludu przy wiejskich szkołach elementarnych. Powstało wówczas w okolicach Gostynia ok. 15 czytelni. Chodził o zapewnienie możliwości dostępu do książek, by nie podtrzymać umiejętności czytania dla wiejskiej warstwy społeczeństwa. Dostęp do książki oznaczał możliwość rozwoju i zyskiwania informacji. W tej samej linii była jego decyzja o wejściu w 1849 roku w skład Komisji do wydawania tanich książek dla Ludu przy Wydziale Publikacji w Dyrekcji Głównej Ligi Polskiej w Poznaniu, której był aktywny członkiem. W 1851 roku został członkiem Towarzystwa Rolniczo-Przemysłowego w Gostyniu, a 6 lat później został członkiem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Ponadto w 1863 roku wraz z ks. Antonim Brzezińskim COr założył w Gostyniu Konferencję św. Wincentego a Paulo stając się jej prezesem przez pierwsze 5 lat. Za jego prezesury organizacja wspierała finansowo ubogie rodziny i walczyła z żebractwem. Znając trudną sytuacje materialną ubogich rodzin, zwłaszcza na przednówku, podjął się współtworzenia w 1865 roku Zarządu spółdzielczego Towarzystwa Pożyczkowego, które umożliwiało przez nisko oprocentowane pożyczki utrzymać ziemię w rękach polskich chłopów. Ponadto szukał sposobów, by umożliwić biednej, a uzdolnionej młodzieży dalszego kształcenia. Stąd też został członkiem Towarzystwa Naukowej Pomocy. Komitet powiatowy Krobski powierzył mu funkcję skarbnika, kierując akcją naboru kandydatów do tzw. „konwiktów” w Krajewicach i Gostyniu, w których środkami TNP przygotowywano do nauki gimnazjalnej ubogich a zdolnych chłopców z ludu. I warto na koniec zaznaczyć, że to tylko część inicjatyw, w które wkładał swoje serce i czas bł. Edmund.
Patrząc na życie naszego patrona nabierzmy ducha. A więc wstań! Bóg Cię potrzebuje!
Gdyby kropla wody powiedziała „nie jestem potrzebna” nie byłoby oceanu...
s.M. Dąbrówka Augustyn