Każda I Komunia Święta - jest jak Boże Narodzenie
Każda I Komunia Święta  -  jest jak Boże Narodzenie

Okiem i sercem katechety

 

Maj jest miesiącem poświęconym Matce Bożej - tej, która z pośpiechem i radością poszła do Elżbiety niosąc pod sercem Skarb – Jezusa. Zbawiciela… Tak długo wyczekiwanego i utęsknionego! Jak się czuła podczas tej drogi? Z jakim trudem wiązało się to, że szła w góry? Możemy się tylko domyślać… Zaniosła Elżbiecie Boga. Ofiarowała swoją  pomoc wszak Elżbieta była w podeszłym wieku… A potem? Z jakim wysiłkiem i ofiarą wiązała się podróż do Betlejem, niepewność noclegu, stajnia?

 

Myślę o tym czego doświadczyła Maryja i widzę moje Nawiedzenie i moje Boże Narodzenie. Dlaczego? Od kilku lat przygotowuję dzieci do I Komunii Świętej. Jest to dla mnie piękne doświadczenie mimo, że piękno tego doświadczenia wiąże się nie raz z wielkim trudem. Myślę, że każda z nas sióstr katechetek jest jak Maryja, która niesie Jezusa. My czynimy to konkretnie na katechezie, a także towarzysząc dzieciom w niedzielnych i szkolnych Mszach św., na różnych nabożeństwach w kościele. Niesiemy Jezusa najprościej jak się da będąc z nimi w ich radościach i zmartwieniach, którymi się dzielą na przerwach, w zwykłych codziennych rozmowach. Dzieci i ich rodzice mają i wielokrotnie mogą doświadczać Boga dzięki spotkaniom także ze mną! Jak Elżbieta w spotkaniu z Maryją.

 

Każda I Komunia św. jest jak Boże Narodzenie. Dlaczego? Bo każde dziecięce serce jest w momencie przyjęcia Jezusa Eucharystycznego jak małe Betlejem. A ja, siostra katechetka, przygotowuję dzieci na cud tych Narodzin. Trudno ubrać w słowa piękno a czasem ból i trud mojego towarzyszenia właśnie tym dzieciom. Na jednym z zebrań z Rodzicami powiedziałam, że przez to doświadczenie mojego bycia blisko dziecięcych przeżyć, związanych z poznawaniem istoty sakramentów Pokuty i Eucharystii, te dzieci stają się w pewien sposób „moje”. Ośmielę się powiedzieć, że jestem trochę jak mama… Owszem ta praca wymaga trudu i zaangażowania, ale… kiedy patrzę w oczy dziecka po I spowiedzi św. – pełne blasku, kiedy słucham śpiewu dzieci na Mszy komunijnej – czuję wdzięczność i wielką radość. Są to chwile głębokiego wzruszenia. Zdarza się też, że trzeba pokonać wiele przeciwności na drodze do tego majowego Bożego Narodzenia. Zdarza się przecież też, że trzeba najpierw dzieci przygotować do chrztu, a potem do spowiedzi i I Komunii.

 

W głębi serca jestem wdzięczna Bogu, za to, że daje mi takie zadanie. Szczerość i prostota dziecięcych serc, otwartość, a czasem ich zadziwienie, zdumienie, sprawiają, że jestem blisko wielkiej tajemnicy, blisko doświadczenia samego Boga. Tak, te dzieci są moje! Dlatego tym bardziej boli, gdy kontakt z Bogiem, z Kościołem kończy się w białym tygodniu. Tym bardziej mi smutno, gdy w pierwsze piątki przychodzi garstka dzieci komunijnych do spowiedzi i na Mszę św. Na to już nie mam wpływu. Mogę zachęcać, przypominać…
Dlatego zdecydowanie proszę (!) Rodziców, dorosłych z rodzin tych dzieci, które przystąpiły do Stołu Pańskiego, aby zadbali o ten kontakt z Panem Jezusem, umacniali dobro dokonane w ich dzieciach. W wyrachowanym dziś świecie, który wszystko oblicza i wycenia powiem śmiało: TO SIĘ OPŁACA!!! Dzieci, które mają Boga w sercu, na pewno będą kochać, pomagać i troszczyć się o swoich najbliższych. Będą też umiały powiedzieć przepraszam i naprawić wyrządzone krzywdy.

 

I o to się modlę dla tych moich dzieci – aby, Jezusowi, którego przyjęły  do swoich serc, były wierne przez całe życie.

JEZU, TY SIĘ TYM ZAJMIJ!

 

s. M. Elżbieta Bujok