Bóg, który wchodzi w nasze życie dotyka serca, bo wie, że tam rodzi się szczęście. Szczęścia trzeba się nauczyć – otworzyć się i pozwolić, by On obdarowywał łaską, obecnością, pokojem i pięknem.
Codzienność, chociaż mawia się, że jest szara, nierzadko bywa kalejdoskopem spraw, trosk, spotkań, wiązanką smutku i radości, gonitwą z czasem i pracą… Nieraz zastanawiamy się jak pośród tego utorować drogę szczęściu, jak je znaleźć w bałaganie codzienności albo może jak go dotknąć, bo przecież tak wielu mówi, że jest na wyciągnięcie ręki… Czy prawdziwe szczęście to tylko domena wybranych, nieosiągalna rzeczywistość z bajki? Jak być szczęśliwym w codzienności, bez szczególnych okazji?
Prawdziwe szczęście nie za „9, 99”
Szczęście przychodzi do nas drogami codzienności, krokami zwyczajnych spraw, ścieżkami najprostszych spotkań, a my tak często nieustannie go szukamy, wypatrujemy, tęsknimy, marzymy o nim, a w ostateczności rozmijamy się z nim, gdy wręcz ociera się o nasze serce. A może my szukamy szczęścia, które w istocie wcale nim nie jest, może mylimy je z chwilową radością, przyjemnością, spełnieniem, satysfakcją? Bóg, jak nikt inny, pragnie naszego szczęścia, prawdziwego szczęścia, nie tego za „9,99”, za którym tak często gonimy. A to „prawdziwe” zawsze jest wynikiem zaangażowania ze strony człowieka. Bycie szczęśliwym kosztuje. Sekret szczęścia – jak powiedział Lew Tołstoj – nie polega na tym, aby robić to, co się chce, ale na tym, aby chcieć tego, co się robi.
Bóg mówi - podnieśmy głowy
Szczęśliwy jest ten, kto kocha życie, żyje w harmonii ze sobą i z innymi, żyje uczciwie, przebacza, mówi prawdę, nie krytykuje, szuka dobra i je rozdaje, potrafi zadowolić się tym, co posiada, troszczy się o biednego, wspiera tych, którzy są nieszczęśliwi, dziękuje i uwielbia. Szczęścia w jakimś sensie trzeba się nauczyć, otworzyć oczy serca i zobaczyć jak jest blisko. Kryje się przede wszystkim w obecności Boga, który otula nas swoją miłością każdego dnia, a nieraz wręcz krzyczy w naszą stronę: „Człowieku, zrozum! Chcę twojego dobra i szczęścia, pragnę uczynić cię szczęśliwym! Ja – twój Stwórca i Bóg, chcę ci błogosławić!”. A człowiek chodzi ze spuszczoną głową i posępnymi myślami o tym, jaki ten Bóg jest daleki, jaki nieosiągalny i jak smutne jest życie…
Bóg daje studnię, nie napełnia jedynie dzbanka
Jan Paweł II mawiał, że „człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym”. Wydaje się, że miłość i szczęście chodzą jedną drogą – tam gdzie miłość, tam szczęście, tam gdzie szczęście, tam prawdziwa miłość. Bóg jest Miłością, i to właśnie w Jego Sercu odnajdziemy źródło prawdziwej miłości i szczęścia, szczęścia które kosztuje, ale sięga najgłębiej. Trzeba nam więc nauczyć się czerpać je ze studni pełnego zaufania Stwórcy. On zawsze daje pełnię. Gdy daje studnię ze źródłem wody żywej, nie spełnia prośby o napełnienie zaledwie dzbanka. Gdy daje ogień miłości, nie wysłuchuje błagania o iskrę. On daje pełnię, a my tak często chcemy szczęścia za 9,99 i złościmy się obwiniając Go, że nie daje, że nie chce naszego szczęścia, że Mu nie zależy na nas… Pali nas, jak każdego człowieka, pragnienie szczęścia, a Temu, który jest jego źródłem nierzadko zamykamy drzwi serca i życia.
Szczęście to nie brak smutku czy trosk
Bóg, który wchodzi w nasze życie pewnie nie sprawi, że stanie się ono po ludzku idealne – bez smutku, trosk i bólu… Bóg, który wchodzi w nasze życie dotyka serca, bo wie, że tam rodzi się szczęście. Szczęścia trzeba się nauczyć – otworzyć się i pozwolić, by On obdarowywał łaską, obecnością, pokojem i pięknem. Otwórzmy Mu drzwi codzienności, pozwólmy wejść w relacje, pracę, trudy i troski codzienności. Pozwólmy Mu, by wyprowadził nas na ścieżkę, na której nauczy nas jak być szczęśliwymi bez specjalnych okazji.
Bajka o szczęściu
Pewien kruk mieszkał w lesie i był bardzo zadowolony ze swojego życia. Ale pewnego dnia ujrzał łabędzia.
– Ten łabędź jest taki biały – pomyślał kruk – a ja jestem bardzo czarny. Ten łabędź musi być najszczęśliwszym ptakiem na świecie.
Kruk porozmawiał z łabędziem, wyrażając przy tym swoje przemyślenia.
– Tak naprawdę – odparł łabędź – również uważałem się za najszczęśliwszego ze wszystkich ptaków. Do czasu aż spotkałem papugę. Jej pióra miały dwa kolory. Teraz sądzę, że to papuga jest najszczęśliwszym ze wszystkich ptaków.
Kruk poszukał więc papugi, której również opowiedział o swoich rozterkach. Papuga wyjaśniła:
– Wiodłam bardzo szczęśliwe życie, dopóki nie zobaczyłam pawia. Moje pióra mają tylko dwa kolory, ale pióra pawia mienią się wieloma barwami.
Kruk udał się więc do zoo, gdzie mieszkał piękny paw. Przyleciawszy na miejsce, kruk zauważył, że wielu ludzi zebrało się, by podziwiać pawia. Dopiero pod wieczór, kiedy ludzie rozeszli się do domów, kruk mógł zbliżyć się do pawia.
– Drogi pawiu – zagadnął kruk – jesteś taki piękny. Każdego dnia tysiące ludzi przychodzi do ciebie. Kiedy natomiast widzą mnie, natychmiast przeganiają. Myślę, że jesteś najszczęśliwszym ptakiem na świecie.
Oto, co odpowiedział paw:
– Zawsze myślałem, że jestem najpiękniejszym i najszczęśliwszym ptakiem na planecie. Ale z powodu mojej urody zostałem uwięziony w tym zoo. Zbadałem je bardzo uważnie i nie znalazłem w nim żadnego kruka. To jest ptak, którego nikt nie trzyma w klatce. Jak się nad tym zastanowić, gdybym był krukiem, mógłbym swobodnie wędrować po świecie. Byłbym wolny.
s.M. Edyta Kapij