Korytarzem do Wiecznego Światła
Korytarzem do Wiecznego Światła

Dziś niedziela, po wspólnym obiedzie z moimi siostrami s.M. Danielą i s.M.Filipą, studentkami języka francuskiego, wychodzę z domu do szpitala w którym pracuję, by zanieść Eucharystycznego Jezusa chorym. W szpitalu jako pacjentka jest siostra Wiktoria ze Wspólnoty Błogosławieństw, oczywiście jako siostry zakonne rozumiemy się doskonale. Siostra Wiktoria spragniona codziennej Eucharistii z wielką radością przyjmuje Jezusa w niedzielne popołudnie. Na innym piętrze jest też chory pan Marc, ma pogodną, twarz, pokój emanuje z jego duszy i serca, z radością przyjmuje Jezusa obecnego w Hostii. Dla nich to bardzo ważne, Chrystus dodaje im sił, wypełnia cudowną Bożą Mocą.

 


Jeszcze Christian jest na siódmym piętrze, znamy się, już od kilku lat leczy się w naszym szpitalu. Pamiętam kiedy w 2016 roku przyszedł do biura, dowiedział się że jego nowotwór usadowiony między płucami a sercem jest nieuleczalny, jego dni są policzone. Ja dopiero zaczynałam pracę w tym szpitalu, Christian miał wtedy tylko 35 lat, dwie małe córeczki, młodą żonę i zaledwie kilka lat życia, nie wiadomo ile. Całe jego rozpędzone życie praca, rodzina, przyjaciele, nagle wszystko się zatrzymało. Christian nie wrócił już do pracy, pojednał się z Bogiem, teraz czekało go leczenie i powolne odchodzenie. Kiedy po paru miesiącach wrócił do szpitala na leczenie jego czarne włosy zrobiły się zupełnie białe. Zanosiłam mu Jezusa i modliliśmy się wspólnie, potem Christian opowiadał jak towarzyszył swoim małym córeczkom ( 7 i 11 lat), mówił im że tatuś powoli odchodzi. Mówił że chce aby zapamiętały go jako dobrego ojca, po chemi wracał do domu potem znów do szpitala, aby cierpienie było chociaż mniej dotkliwe. Dziś idę długim korytarzem z Jezusem, ale w jego pokoju zastaję puste łóżko, pytam pielęgnierkę o Christiana, wszyscy go już znali i zapamiętali jego pokój który emanował z jego duszy i uśmiech na twarzy, którymi w ostatnich latach swego życia ewangelizował. Pielęgniarka powiedziała mi że Christian umarł tej nocy z soboty na niedzielę. Pomyślałam sobie, że chodził tymi długimi szpitalnymi korytarzami, a teraz wszedł w ten ostateczny korytarz, który prowadzi go do Światłości, wyprzedził mnie do Królestwa Bożego, bo ja jeszcze podążam tymi szpitalnymi korytarzami, ale już się cieszę bo kiedyś wszyscy się tam spotkamy. Taką mam nadzieję.

 

Serdecznie pozdrawiam ze «szpitalnego korytarza»
Paryż, s.M. Damiana Lukaszczyk