Dlaczego grzeszymy?
Dlaczego grzeszymy?

Grzechy są jak cierpkie owoce, które zatruwają  życie i nam, i naszym bliźnim. Stają się gąszczem, który rzuca cień na życie innych. Jak zapobiec temu procesowi mijania się ze szczęściem i miłością w naszym życiu?

 

Gdzie jest Pan Bóg, tam jest szczęście i miłość. A gdzie jest Bóg? Jest wszędzie. Dlaczego więc tak często doświadczamy zagubienia, smutku, braku miłości? Dlaczego, choć tak bardzo bardzo tęsknimy za tym, aby być szczęśliwymi, mijamy się często z realizacją tego pragnienia? Mijamy się z naszym szczęściem i doświadczeniem milości jak pociągi wyruszające w przeciwnych kierunkach… Pytania nurtujące i trapiące nie jedno ludzkie serce. Być może warto poszukać odpowiedzi.


Wybory i pragnienia


Powróćmy jeszcze do obrazu pędzących w przeciwnych kierunkach pociągów. Co to ma wspólnego z naszym życiem? Czy czasem nie jest z nami podobnie? Stajemy w naszym życiu wobec wyborów i pragnień, jak na peronie. Widzimy z jaką prędkością mijają się nasze wybory na pierwszym torze z pragnienia z drugiego toru. Rozjeżdzają się w przeciwnych kierunkach. Szukamy pokoju, a w codzienności jesteśmy nie raz pełni gniewu. Pragniemy zgody i przebaczenia, a tak trudno niejednokrotnie oprzeć się pokusie krytykanctwa, kłótliwości. Zależy nam na przyjaźniach, a tak często niszczymy nasze relacje z bliźnimi naszą pychą czy zarozumiałością. I tak oto mija się przyjaźń z pogmatwanymi relacjami, pragnienie zgody z kłótliwością. Nie można jechać w dwóch przeciwnych kierunkach jednocześnie.

 

Nietrafiony, bo grzeszny


Co tak naprawdę się dzieje, że mijamy się z celem? Dlaczego jesteśmy nieraz tak sprzeczni w ustalaniu kierunku życia? Dlaczego nie trafiamy do celu? Za każdym razem, kiedy wybieramy grzech, nie trafiamy do celu życiowego. „Grzeszyć” z gr. dosłownie znaczy „nie trafić do celu”. Kiedy wybieramy grzech, to świadomie decydujemy się na mijanie się realizacji prawdziwych pragnień. Kto grzeszy, poniża sam siebie swoim wyborem. Grzesząc, nigdy nie doświadczymy szczęścia i miłości. Pojawi się jedynie przyjemność zamiast szczęście i zadowolenie zamiast miłości. I przyjemność, i zadowolenie mają to do siebie, że szybko mija, pozostawiając w nas rozczarowanie i kolejny nienasycony (a nawet wzmożony!) brak. Przyjemność to nie szczęście. Zadowolenie to nie miłość.

 

Zatrzymać diabelski młyn grzechu

 

Jeśli chcemy dobrze żyć, to warto uświadomić sobie, że trzeba podjąć walkę z grzechem. Zacząć od spojrzenia na Boga, od spotkania z Nim. Trzeba nam modlitwy, aby przestać się modlić do tego, co Bogiem nie jest. Konkretnie, zdecydować się na walkę z naszymi słabościami. Kiedy puszczamy wolno nasze słabości, to (prędzej czy później) stają się naszymi wadami. Słabość to skłonność do nieodpowiednich wyborów. Wada to coś więcej – zakorzeniona słabość, która zaczyna nami rządzić. Wmawia i okłamuje nas, że „inaczej nie damy rady, inaczej się już nie da”. W ostateczności wada prowadzi do grzechu.

 

Grzechy są jak cierpkie owoce, które zatruwają  życie i nam, i naszym bliźnim. Stają się gąszczem, który rzuca cień na życie innych. Jak zapobiec temu procesowi mijania się ze szczęściem i miłością w naszym życiu? Początkowo uczyć się odróżniać dobro od zła, aby ta granica nam się nie zaciemniała w gąszczu naszej codzienności. Chodzi o to, aby nie mylić szczęścią z przyjemnością, wymagań ze złem. Można by umownie przedstawić drogę do grzechu w następujących etapach:
1. zaczyna się od dialogu dobra ze złem
2. pojawia się pokusa, zaspokojenie której wydaje się zwykłą koniecznością
3. częste uleganie pokusie rodzi nawyk
4. z czasem dołącza się zgoda woli (nasza decyzja)
5. w fazie końcowej tego procesu zaczyna się początek realizacja złej decyzji  (grzechu)

 

 Co jest potem?
- rozczarowanie, bo przyjemność to nie szczęście!
- wyrzut sumienia
- smutek i złość na siebie

 

Jak wydawać godne owoce nawrócenia?


Można pozostać na tym etapie, ale można też zmienić kierunek – pojednać się z Bogiem, odnowić więź z Nim. Kiedy wyznajemy nasze grzechy, to Jezus przywraca nam upragniony dar pokoju, miłości, przywraca nam łaskę. Przywraca także nam wiarę w nas samych, mówi: „Twój grzech nie jest tobą! Wierzę, że potrafisz dobrze wybierać”.


Grzeszyć to nie wierzyć ani w Boga, ani w siebie, ani tym samym w szczęście i miłość. A przecież nie tego pragniemy. Jesteśmy wezwani, aby wydawać godne owoce nawrócenia. Jak je rozpoznać? „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa.  A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami.  Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy. Nie szukajmy próżnej chwały, jedni drugich drażniąc i wzajemnie sobie zazdroszcząc.” /Gal 5, 22 – 26/


Decyzja o jakości owoców należy do nas. I chodzi tu przede wszystkim o Bożą miłość. Możemy zawracać z drogi grzechu, bo Bóg nas miłuje, zawsze jest wierny, nigdy nie zawodzi. Po prostu JEST! A jak jest z nami? Czy jesteśmy wierni? Czy jesteśmy po prostu DOBRZY? Jeśli to ostatnie pytanie rodzi podejrzliwość co do tego, czy potrafimy być dobrzy, to warto zajrzeć do Psalmu 8:
Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,
i czym - syn człowieczy, że się nim zajmujesz?

Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich,
chwałą i czcią go uwieńczyłeś.
Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich;
złożyłeś wszystko pod jego stopy

 

s.M. Daniela Veselivska