"Oto Ten przeznaczony jest na upadek... A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu" (Łk 2, 34a. 35). Tymi słowami prorok Symeon, podczas ofiarowania Jezusa w świątyni, zapowiedział Maryi cierpienie.
Maryja, jako najpokorniejsza i najwierniejsza Służebnica Pańska, miała szczególny udział w dziele zbawczym Chrystusa, wiodącym przez krzyż. Przez wiele stuleci Kościół obchodził dwa święta dla uczczenia cierpień Najświętszej Maryi Panny: w piątek przed Niedzielą Palmową - Matki Bożej Bolesnej oraz 15 września - Siedmiu Boleści Maryi.
Od XIV w., w rozważaniu o cierpieniu Maryi, często pojawiał się motyw siedmiu boleści Maryi. Są nimi: 1. Proroctwo Symeona (Łk 2, 34-35) 2. Ucieczka do Egiptu (Mt 2, 13-14) 3. Zgubienie Jezusa (Łk 2, 43-45) 4. Spotkanie z Jezusem na Drodze Krzyżowej (Ewangelie o nim nie wspominają) 5. Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa (Mt 27, 32-50; Mk 15, 20b-37; Łk 23, 26-46; J 19, 17-30) 6. Zdjęcie Jezusa z krzyża (Mk 15, 42-47; Łk 23, 50-54; J 19, 38-42) 7. Złożenie Jezusa do grobu (Mt 27, 57-61; Mk 15, 42-47; Łk 23, 50-54; J 19, 38-42).
Ikonografia chrześcijańska zwykła przedstawiać Matkę Bożą Bolesną w trojaki sposób: najdawniejsze wizerunki pokazują Maryję pod krzyżem Chrystusa, nieco późniejsze (od XIV w.) w formie Piety, czyli jako rzeźbę lub obraz Maryi z Jezusem złożonym po śmierci na Jej kolanach. W tym czasie pojawiają się obrazy i figury Maryi z mieczem, który przebija jej pierś lub serce. Potem pojawia się więcej mieczy - do siedmiu włącznie. Znany jest także średniowieczny hymn stabat Mater, opiewający boleści Maryi. Wątek współcierpienia Maryi w dziele odkupienia znajduje swoje odzwierciedlenie także w znanym polskim nabożeństwie wielkopostnym.
Przez wspomnienie Maryi Bolesnej uświadamiamy sobie cierpienia, jakie były udziałem Matki Bożej, która - jak nikt inny - była zjednoczona z Chrystusem, również w Jego męce, cierpieniu i śmierci.
Za: Internetowa liturgia Godzin. Wybrane fragmenty.
WAŻNE MIEJSCE!
W Wielkopolsce, w Bazylice Śiętogórskiej, z lewej strony prezbiterium znajduje się ołtarz Matki Bożej Bolesnej. Pieta pochodzi z pierwszej połowy XVI w., znajduje się w niszy ozdobionej złoconymi obłokami. Według podania, Anna Zborowska, dziedziczka Gostynia a zarazem zwolenniczka reformacji, wydała decyzję o zniszczeniu Piety przez porąbanie, a następnie spalenie. Jednak uderzenia siekiery nie niszczyły figury, nie uszkodził jej również ogień. Gdy zauważono, że figura ocalała, wrzucono ją do studni i przysypano ziemią. Po upływie siedmiu lub, jak podaje inne źródło, po trzydziestu latach – była nie zniszczona. Figura od wielu lat cieszy się kultem. Za wstawiennictwem Matki Bożej Bolesnej uzdrowieni zostali: Adam Florian Konarzewski, a także bł. Edmund Bojanowski.
W Kronikach Świętogórskich, fakt uzdrowienia opisał sam Edmund Bojanowski:
Z naszych czasów znajduje się w tutejszym kościele srebrne wotum, przedstawiające Oko Opatrzności w promieniach, do ołtarza słynącej tutaj cudami Najśw. Matki Boskiej Bolesnej ofiarowane około r.1819, przez p. Teresę z Umińskich Bojanowską z Grabonoga pod Gostyniem, na podziękę za cudowne uzdrowienie synka jej kilkuletniego, którego w ciężkiej chorobie opuścili już byli lekarze. Było to wieczorem, kiedy chore dziecię żadnego znaku życia już nie okazywało; – nawet na przyłożonem do jego ust zwierciadle, nie występowała najmniejsza para oddechu. natenczas w żalu nieutulona matka, z osobliwą jeszcze w ufności, klęka i gorące zanosi modły do Matki Boskiej Gostyńskiej o wskrzeszenie gasnącego dziecięcia; – aż omdlewająca i zalana łzami, widzi naraz przed sobą, jakoby wznoszącą się w górze postać Najśw. Bogarodzicy, w tym samym kształcie, jak cudowna figura Gostyńska i trzymającą obiema rękoma dzieciątko w bieli ubrane, które zdawała się spuszczać, ku klęczącej matce. Ta na ten widok uszczęśliwiona matka wydaje głośny okrzyk radości, wyciągała ręce do góry, jak gdyby z łona Najświętszej Panny swe ukochane dziecię odebrać chciała. – Wtem znikło widzenie. Matka porywa się z modlitwy, biegnie do drugiego pokoju, gdzie konające dziecię leżało – i zastaje je jakby ze snu obudzone i wesoło ku matce spoglądające. – Od tej chwili tak nagle przybywało zdrowia dziecięciu, że w kilka dni powstało ze śmiertelnego łoża. Swoje to właśnie uleczenie opisał tu, na nasze prośby, żyjący do dziś mąż, powszechnie szanowany, ale nie pozwolił swego nazwiska obwieścić; niechże wybaczy łaskawie, gdy swe pismo drukowane będzie czytał, żeśmy bez jego woli poważyli się nazwisko matki przynajmniej oznajmić wszystkim.
Fotografia: Pieta słynąca łaskami w Bazylice Świętogórskiej.