Za chlebem
Za chlebem

... do posmarowania dostaliśmy swojskie masło, chleb z ziołowym smalcem i przepyszną kawę z mlekiem w starych, malowanych jak kiedyś dzbankach. Wszystko było przepyszne! Można było nawet zakupić dawny sprzęt AGD czyli warzechy i warzeszki, rogolki, miód i okrągły bochenek chleba.

 

 

Jak zwykle latem Rodzina bł. Edmunda Bojanowskiego z Rydułtów udała się na wycieczkę. Tym razem Urząd Miasta Rydułtowy sprezentował aż dwa autobusy, można więc było zabrać naszych podopiecznych razem z rodzinami, jak w prawdziwej rodzinie. Smarowanie bułek w klasztorze sióstr służebniczek zaplanowano już na siódmą rano. No cóż, jak powszechnie wiadomo przygoda sprzyja apetytowi, a przygotowanie prawie stu śniadań to nie lada zadanie. Po modlitwie o dobrą podróż wyruszyliśmy do Brennej. Pogoda była taka sobie, jak to mówią, a raczej piszą poeci kapuśniaczek. Brzmi fajnie, ale jest trochę mokro, chociaż humor zawsze nam dopisuje. Naszym pierwszym, ciepłym i suchym przystankiem była chlebowa chata. Mogliśmy poznać w niej techniki wyrobu chleba, dowiedzieć się czy scukrzony miód jest dobry i zrobić własne podpłomyki. Zabawy było co niemiara. Podpłomyki posypane solą lub makiem piekło się dosłownie kilka minut, do posmarowania dostaliśmy swojskie masło, chleb z ziołowym smalcem i przepyszną kawę z mlekiem w starych, malowanych jak kiedyś dzbankach. Wszystko było przepyszne! Można było nawet zakupić dawny sprzęt AGD czyli warzechy i warzeszki, rogolki, miód i okrągły bochenek chleba.

 

 

Po tej pysznej przygodzie udaliśmy się  do Ośrodka Spotkań i Formacji w Brennej im. św. Jadwigi Śląskiej, skąd przyszedł do nas ks. Marek Gwioździk nasz obecny, rydułtowski proboszcz.  Tam czekał na nas Pan Jezus w Najświętszej Eucharystii, którą sprawował dla nas ks. Adam Bojdoł wikary naszej parafii, który dojechał do nas samochodem. Pokazał nam piękno Jezusowej miłości – chleba, który daje nam życie wieczne. Po mszy św. znowu poczuliśmy głód... jednak już wkrótce na około roznosił się zapach smażonej w ogniu kiełbaski, który jak zawsze kojarzył się z wakacjami i przygodą. Pełni sił, z napełnionym sercem i brzuszkami, po wielu zabawach ruszyliśmy w drogę powrotną. Niestety jeden z autobusów odmówił posłuszeństwa. Cóż jak przygoda, to przygoda. Kierowcy i opiekunowie usiłowali uruchomić go przez godzinę. Na próżno. I kiedy już wydawało się, że nic z tego skuteczną okazała się modlitwa do naszego duchowego opiekuna bł. Edmunda Bojanowskiego, który nigdy nie odmówił nam wsparcia. Kierowca głośno powiedział – dajcie mi jeszcze chwilę czasu! - a potem oświeciło go i jeden autobus delikatni popchnął drugi i nasz pojazd zdecydował się burknąć spalinami i... jechać.  W domu biliśmy po siódmej wieczorem. Szczęśliwi, ciut mokrzy – chyba urośniemy – ale za to w wspaniałych nastrojach. Opiekunom i rodzicom przypomniała się nawet piosenka sprzed lat: „Lato, lato, lato czeka, razem z latem czeka rzeka, razem z rzeką czeka las..." ale tam już nie ma nas!

 

 

Cóż, to dopiero początek wakacji, początek przygody. Czas abyśmy podziękowali przy wieczornej modlitwie za miło spędzony czas, za nasze rodziny, za miłość, która kocha nas wszystkich Jezus.

Małgorzata Brzonkalik-Skowronek
Rodzina bł. E. Bojanowskiego w Rydułtowach