Święty tygodnia - 1 września - Św. Teresa Małgorzata Redi
Święty tygodnia - 1 września - Św. Teresa Małgorzata Redi

Święty Augustyn z Hippony - ojciec Kościoła i zarazem jeden z najwybitniejszych filozofów wszech czasów jest autorem zdania: Kochaj i rób co chcesz. Co znaczy kochaj? Odpowiedzią na to pytanie może być co prawda krótkie, ale wypełnione miłością życie św. Teresy Małgorzaty. Słowa ewangelii "Bóg jest miłością" stały się jej drogą życia, drogą do świętości.



 

 

 Anna Maria Redi urodziła się 15 lipca 1747 roku we włoskim Arezzo. Pochodziła z rodu szlachetnego i bardzo pobożnego. Bóg obdarzył ją szczególnym, mistycznym rozumieniem słów św. Jana Apostoła: "Bóg jest miłością"; ona sama była przepełniona miłością. Jej oczy były zawsze roześmiane. Sprawiała, że w jej otoczeniu wszyscy dobrze się czuli. Każdym, kto ją odwiedził, zajmowała się jak najznamienitszym gościem - pilnowała, by było mu wygodnie, podawała coś do jedzenia i picia, a także z zainteresowaniem pytała o życie osobiste, a potem uważnie wysłuchiwała tego, co mówił. I każdego obdarzała na pożegnanie radosnym poczuciem zrozumienia i przyjęcia.

 


W 1764 r., mając siedemnaście lat, wstąpiła do karmelitanek bosych we florenckim klasztorze św. Teresy i otrzymała imię Teresy Małgorzaty od Najświętszego Serca Jezusa. I tu obdarzała inne zakonnice, zwłaszcza chore, dobrocią, która przynosiła im ogromną radość. Jej czułe słowa i opieka nie ominęły nikogo. Szczególną sympatią darzyły ją starsze siostry, gdyż Teresa Małgorzata od początku była uduchowioną, pełną pokory i cierpliwą zakonnicą. Pod jej wpływem rozpalały w sobie własną gorliwość i pobożność. Dobroć okazywana przez Teresę Małgorzatę współsiostrom zaowocowała licznymi cudami.

 


Teresa Małgorzata była szczególnie bliska siostrze Teresie Adelajdzie, starszej i zupełnie głuchej kobiecie, która ze względu na swój stan zdrowia przebywała w szpitalu. Teresa Małgorzata chętnie ją tam odwiedzała. Te niezwykłe wizyty zdumiewały świadków, bo mimo niepełnosprawności Teresy Adelajdy, która normalnie nie słyszała ani jednego słowa wypowiedzianego przez innych, obie siostry bez trudu ze sobą rozmawiały.

 

Kolejny cud wydarzył się, gdy Teresa Adelajda, leżąc już na łożu śmierci, wyszeptała imię Teresy Małgorzaty, a ta wkrótce, jak na zawołanie, przybyła z drugiego końca klasztoru, gdzie głos umierającej w żaden sposób nie mógł dotrzeć.

 

 

Następne cudowne wydarzenia było związane z drobnym złamaniem zasad przez Teresę Małgorzatę. Reguła karmelitanek zakazywała siostrom pocałunków; Teresa Małgorzata wiedziała o tym doskonale, ale tego dnia nie myślała o surowych zasadach. Siostrę Marię Wiktorię, jedną z nowicjuszek w klasztorze św. Teresy, dręczył, mimo braku przyczyn, chroniczny ból zęba. Dolegliwość była tak poważna, że nawet przyjęcie adeptki do zakonu na stałe stało się problematyczne. Pewnego dnia podczas posiłku, gdy Maria Wiktoria nadal cierpiała z bólu, Teresa Małgorzata, pełna współczucia, nachyliła się i ucałowała ją w policzek. Maria Wiktoria natychmiast uwolniła się od cierpienia, a ząb nigdy więcej nie dał o sobie znać. Nic już nie stało na przeszkodzie, by młoda kobieta została przyjęta do klasztornej wspólnoty.



Teresa Małgorzata zmarła 7 marca 1770 r.we Florencji, mając zaledwie 23 lata. Przez piętnaście dni jej ciało nie zdradziło żadnych oznak rozkładu. Tysiące wiernych z Florencji i okolicznych miast napływało do klasztoru św. Teresy. Pewnego dnia cieśla zakonny wziął jeden z fiołków przystrajających katafalk Teresy Małgorzaty i dotknął nim twarzy kobiety zeszpeconej chorobą skórną; twarz natychmiast została uleczona. Tym samym sposobem pewien robotnik uleczył swojego syna z zapalenia stawów. Cuda św. Teresy Małgorzaty zaowocowały duchową odnową we Florencji i okolicach. Jej ciało przetrwało do dziś w nienaruszonym stanie. Kanonizował ją papież Pius XI w 1934 roku.

 

Słowa modlitwy św. Teresy Małgorzaty: "Pragnę Cię kochać, o mój Boże, miłością, która jest cierpliwa, miłością, która poświęca się Tobie bez reszty, miłością, która działa, i co najważniejsze, miłością, która nie ustaje. Tak jak kochający jakąś istotę myśli o niej często, tak i kochający Boga niech zawsze ma Go w swych myślach. Zwierciadłem, w którym musimy się przeglądać, by zdobyć Bożą miłość, jest Jezus Chrystus. Jeśli czyny naszych bliźnich nie są jednoznaczne, powinniśmy rozważać ich postępki tylko z najlepszej strony. Kiedy czyn jest godzien potępienia, powinniśmy zrobić wszystko, by dojrzeć słuszne intencje kryjące się za nim. Róbmy wszystko dla miłości, pamiętając, że miłość pragnie jedynie miłości; a wtedy nic nam nie wyda się trudne".

 

Za: Liturgiczna Modlitwa Godzin.

 


Nie potrzeba wielkich gestów, bohaterskich czynów. Kochać to być dobrym, usłużnym, miłym. Wydawać mogłoby się, że to nic takiego. A jednak miłość Boga i bliźniego na pierwszym miejscu przesuwa miłość własną na dalszy plan. To wymaga zaparcia się siebie, to może poważnie boleć i może łączyć się z wewnętrzną walką. A ja? Kim jest dla mnie Bóg? Jakim jestem człowiekiem dla innych? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna, bo stawką jest życie wieczne.

 

 

s.M. Elżbieta Bujok