Śmiech to zdrowie, a humor to droga
Śmiech to zdrowie, a humor to droga

Śmiech mówi o jakości naszego zdrowia i o tym, co jest naszym „zdrowiem”. Jaki śmiech, takie zdrowie. Co uważamy za tak „zdrowe”, że aż chcemy się uśmiechnąć? Mówi wiele o naszym pojęciu prawdy, wartości i relacji z Bogiem. A humor jest dobrym zabiegiem religijnym. Uczy dystansu i bliskości.


Śmiech to zdrowie


Temat śmiechu wbrew pozorom nie jest taki banalny. Jest to ważny kęs naszego codziennego chleba, który chętnie przyjmujemy i ciągle uczymy się obdarowywać nim innych. To ważny kęs naszego życia, bez którego trudno się obejść. Śmiech to zdrowie – wiadomo od dawna. Ponoć śmiech korzystnie wpływa na dotlenienie organizmu (wdychamy trzy razy więcej powietrza), zwiększa odporność. Jest potężnym antidotum na stres, konflikty, dodaje energii, uaktywnia mięśni, wzbudza sympatię i td. Jednym słowem – sama witalność. Nie trudno zauważyć sporej listy argumentów. Jednak nie wyczerpują tematu. Bo dlaczego pomimo tylu superlatywów tak trudno czasem o uśmiech? Albo inaczej – dlaczego jednak uśmiech może wywołać smutek, irytację czy ból? Argumenty wykazujące korzystne działanie uśmiechu skupione są wokół uzasadnienia zdrowia - uśmiechaj się, bo to zdrowo. Można jednak zapytać jeszcze inaczej – zdrowo się uśmiechać, ale jakim uśmiechem? Więc uśmiech – tak, ale jaki?


Uśmiech mówi o wyborze


Śmiech jest najczęściej odpowiedzią. Może to zabrzmi dość dziwnie, ale uśmiech jest wynikiem naszych wyborów. Często się wydaje, że jedni ludzie uśmiechają się częściej, a inni mniej; że to zależy np. od okoliczności życia, na które nie mają wpływu. A jednak – wybieramy. Nie tyle może okoliczności życia, ile sposób reagowania. Różne są reakcje ludzi. Dla jednego będzie to powód do śmiechu, dla drugiego do smutku. Te same okoliczności wywołują różne reakcje. Niektórzy w miarę starzenia się stają zgorzkniali, inni starzeją się pogodnie. Niektórzy widząc osobę, która wychodzi z tramwaju, zapomina torebkę i stara się uporać z niespodziewaną dla siebie sytuacją, mogą się uśmiechnąć, inni – ze współczuciem będą spieszyć z pomocą. Uśmiechając się dokonujemy wyborów: i tych wewnętrznych, i wyborów serca.


Uśmiech to proces i droga


Śmiała się też Sara, jak czytamy w Księdze Rodzaju. I to nie jeden raz. Podeszła w wieku kobieta, a jednak można by było postarać się dla niej o tytuł biblijnej patronki uśmiechu. Na kartach Pisma Świętego zanotowano opisy jej uśmiechów. Sara śmieje się, gdy słyszy, że będzie miała syna (Rdz 18, 10-14). Jej śmiech jest wyborem – powątpiewa, nie wierzy. Wątpi w działanie Boże i Abraham – też reaguje uśmiechem (Rdz 17, 17). To są pierwsze uśmiechy, o których wspomina Biblia, ale na tym się nie kończy. Czytając dalej, natrafimy w kolejnym rozdziale znowu na opis uśmiechu Sary, ale już inny. Jak by Bóg mówił do nas – radość i uśmiech to droga, proces. Co zrobiła Sara po urodzeniu Izaaka? „Sara mówiła (po urodzeniu Izaaka): „Bóg dał mi powód do śmiechu!” (Rdz 21, 2). W tym miejscu uśmiech oznacza radość i wiarę. Co więcej – nazywa syna Izaak co znaczy „Niech Bóg wejrzy z uśmiechem”. Ten, którego będzie pieścić, kochać, codziennie patrzeć na niego, będzie przypominał jej jak Bóg patrzy z uśmiechem. Uśmiechając się, tak wiele mówiła Bogu i sobie.


Radość a wesołość


Jakkolwiek by nie podchodzić do tematu śmiechu, prawdą jest, że śmiech mówi o jakości naszego zdrowia i o tym, co jest naszym zdrowiem. Jaki śmiech, takie zdrowie. Co uważamy za tak „zdrowe”, że aż chcemy się uśmiechnąć? Mówi to wiele o naszym pojęciu zdrowia, prawdy, wartości. Nasze uśmiechy mogą też zdiagnozować nasze choroby. Można się chorobliwie uśmiechać tam, gdzie zdrowo byłoby być smutnym. Można chorobliwie żyć wersją light – teatralnym śmiechem non-stop. Pogoda ducha, radość nie jest wesołością (lub wesołkowatości). Wesołość nie jest ewangelicznym weselem. Łatwo przychodzi, ale i szybko opuszcza ludzkie serce, pozostawiając spustoszenie, ponuractwo. Wesołość nie rozumie powodów swojej reakcji, nie słucha ani innych, ani swego ducha. Papież Franciszek twierdzi, że wesołość jest dobra, dobrze jest się weselić. „Ale radość jest czymś więcej, jest czymś innym. – Ojciec Święty zachęca jednak do wejścia głębiej – Radość jest czymś, co nie wypływa z motywów koniunkturalnych, pomyślnych okoliczności zewnętrznych danej chwili: jest czymś głębszym. Wesołość, gdybyśmy chcieli nią żyć w każdej chwili, w końcu zamienia się w lekkość, powierzchowność, a także prowadzi nas do jakiegoś stanu braku mądrości chrześcijańskiej, czyni nas po trosze głupimi, naiwnymi, nieprawdaż? Wszystko jest zabawą... Radość jest czymś innym”. 


Radość i smutek to dwie strony tego samego medalu – naszego serca. Drugą stroną wesołości jest ponuractwo, narzekanie. I wesołość, i ponuractwo szybko przychodzą, są bezrefleksyjne i płytkie – szarpią ludzkim sercem, nie wpuszczając do głębi życia. Namawiają do przeżywania życia w wersji płaskiej. Oto kilka wersji takiego życia: wersja pierwsza – „będzie dobrze jak będzie po mojemu”; a jeśli nie tak, to chociażby wersja druga – „w takim razie bez trudności i żeby nie bolało”.  Tylko, że życia i świata nie da się wykreować na płaską równinę, bo stworzył świat i nasze życie sam Kreator – Stworzyciel. I jest ono inne, wyboiste, niejednolite, głębokie i wysokie, ale też (ku naszemu pocieszeniu) z równinami. Iluzją jest myślenie, że usunięcie smutku i trudu automatycznie sprowadzi raj na ziemię. Raj się nie sprowadza, do niego się dochodzi i przyjmuje jako obdarowanie.


Tędy do raju


Do raju dochodzi właśnie z pomocą uśmiechu, pogody ducha, humoru. Radość pomaga nam w trudnościach i przeróżnych okolicznościach życia. I nie chodzi mi o ideał radości opartej na bezustannym uśmiechu i zamienianiu wszystkiego na dobry żart czy kabaret. Mimo różnic charakterologicznych, osobowych każdy przecież szuka pokoju serca, wewnętrznej pogody, która by emanowała także na innych. A jeśli nie, to prawdopodobnie taki stan ma swoje przyczyny i warto je poznać.


Humor, uśmiech jest dobrym zabiegiem, aby w tarapatach, zawiłościach życia, ale i chwilach przyjemności strącać z tronu nasze własne „ja”. Humor pomaga dystansować się do całego animuszu i powagi (nieraz wręcz śmiertelnej) własnego „ja”. Pomaga zobaczyć świat we właściwym świetle. Czyni nas wolniejszymi od siebie. To tak zdrowo umieć z siebie czasem zażartować. Uśmiech i radość rozbijają okowy naszych pragnień niejednokrotnie zakutych w więzieniu zamkniętego i ponurego „ego”. I to jest sprawa bardzo ważna, bo to jest przecieranie drogi do jeszcze pełniejszego życia Ewangelią. Robi się większe miejsce dla Boga jako dla mojego Boga.


Dystans do siebie zbliża do Boga. Uczy przyjmować myśli Boże jako myśli nasze, Boże drogi jako nasze drogi, aby nie były to szlaki rozbieżne: „Ja w tę stronę, Boże, a Tobie - w druga”. Po prostu chodzi o to, aby nam było po drodze z Bogiem także z naszego wyboru, z naszej odpowiedzi.


Bóg uśmiechnięty


W Psalmie 2 czytamy: „Śmieje się Ten, który w niebie mieszka”. Bóg uśmiecha się do człowieka. Bóg chrześcijan jest Bogiem uśmiechniętym… Nie tylko wtedy, gdy człowiek dobrze wybiera. Uśmiecha się nie do czynu, nie za coś - uśmiecha się do człowieka. Jest Miłością, bo kocha nas bezwarunkowo. Jak człowiek tego doświadczy nie potrafi się nie uśmiechać sercem do całego swojego życia i do swego Stworzyciela. Jest radość, bo jest miłość. A zanim tak się stanie, On uśmiecha się do nas pierwszy: do ponuraków, radosnych, cierpiących, wesołkowatych, do mnie i do ciebie… Jego uśmiech otwiera i zaprasza. Bóg nas zaprasza do bliskości z Nim, do miłości. Jaka miłość, taka radość:
Radość jest funkcją miłości.
Kto posiada uncję miłości, otrzyma uncję radości.
Kto posiada tonę miłości, otrzyma tonę radości.
A jeśli miłość jest bezgraniczna, to i radość będzie bezmierna.
                                                                            J.C. Wu


Życzmy sobie bezgraniczności… „Radości nie można zatrzymywać: - przypomina papież Franciszek - musi iść naprzód. Radość jest cnotą pielgrzymującą. Jest to dar, który podąża na drodze życia, podąża z Jezusem: przez głoszenie, przepowiadanie Jezusa, radość wydłuża i poszerza drogę. Jest to właśnie cnota ludzi wielkich, tych wielkich, którzy są ponad małościami ludzkimi, nie dających się wplątać w małe wewnętrzne sprawy wspólnoty, Kościoła: zawsze spoglądają na horyzont".

 

s.M. Daniela Veselivska