Kochające Serce Jezusa, zmiłuj sie nad nami!!!
Kochające Serce Jezusa, zmiłuj sie nad nami!!!

Kiedy miałam kłopoty zdrowotne wydawało mi się że to po to, aby lepiej zrozumieć chorych, ale tak naprawdę to oni pomagali mi zrozumieć siebie.

 

Choroba, inne ale mocne doświadczenie Boga!

 

Kiedy o 15-stej poszłam pomodlić się koronkę do Bożego Miłosierdzia w naszej szpitalnej Kaplicy, spotkałam tam chorych, też przyszli się pomodlić, młoda kobieta z małym chłopcem uśmiechneła się do mnie, spytała kto umieścił trzy piękne ikony w Kaplicy, na moją odpowiedź powiedziała: od razu wiedziałam że to siostra.

 

Okazało się że Slavka jest serbką religii ortodoksyjnej, niedługo do Kaplicy przyszedł jej syn Dejan (28 lat), matka i syn cieżko chorzy na raka złośliwego, matka po kilku operacjach, usunięcie piersi, wycięcie żołądka, modli się tylko o jedno: aby Bóg zmiłowal się nad jej synem. Jej syn Dejan ojciec 3-letniego Andre, dziecka z którym przyszli do Kaplicy, też ma usunięty żołądek, teraz muszą oboje bardzo uważać, jeść częściej, ale mało, pokarm lekki i zmielony. Rodzina głęboko wierząca w Boga, choć Dejan mówi że teraz jest zbuntowany, o swojej chorobie dowiedział się w dniu urodzin syna. "Zawsze dużo się modliłem, byłem cały czas w relacji z Bogiem, nawet w pracy, ale teraz jest mi trudno się modlić”, mówi Dejan. “Jak to jest że czasem nie czuję obecności Boga, ale jednocześnie wierzę w Niego i wiem że Jest”, mówi Slavka matka Dejana.

 

Wiele się od nich nauczyłam, moja choroba stała się taka malutka, podczas gdy Dejan i jego matka Slavka mówili mi że cierpienie to dla nich misja, którą powierzył im Bóg.

 

 


Innym razem byłam na oddziale leczenia paliatywnego, towarzyszyłam nie choremu, ale raczej jego żonie, bardzo przeżywała powolne odchodzenie swojego męża. “Bóg nas kocha, a więc dlaczego daje nam tyle cierpienia, jaka to miłość!? Siostro, wiele ludzi traci wiarę w takich chwilach, można stracić wiarę”.

 

Sophie wyczekująco wpatruje się we mnie, nie wiem czy to pytanie, czy raczej stwierdzenie. Ale odpowiadam, że to zależy, ci którzy zawsze mocno byli zjednoczeni z Bogiem, nigdy tego nie utracą, przeciwnie wielu mówi że w trudnych doświadczeniach bez Boga nie byliby w stanie tego przejść, inni na łożu śmierci wracają do Boga i jest dla nich wielką otuchą, nadzieją i miłosierdziem. Wyszłam z sali z przekonaniem że to zależy od nas co zrobimy z tym co spotyka nas w życiu, możemy trudy potraktować jako misję do spełnienia, albo oskarżać, szukać winnego, ale w tak trudnych sytuacjach jakie spotykam w szpitalu zrozumiały jest bunt i skarga, a może nawet kłótnia z Bogiem, ale z Bogiem!

 

Serdecznie pozdrawiam s.M. Damiana z Paryża