Gwiazdka w Grabonogu, czyli święta z bł. Edmundem
Gwiazdka w Grabonogu, czyli święta z bł. Edmundem

O tym, jak wyglądało Boże Narodzenie w czasach Edmunda Bojanowskiego dowiadujemy się z pierwszej ręki. W jego „Dzienniku” możemy odnaleźć bogate opisy świątecznych zwyczajów kultywowanych w XIX wieku w Wielkopolsce.


 

 

Słomki niby złote płomyki naokół Dzieciątka
 


„Pogoda, mróz mocny, śnieżek leży” – jak na dzisiejsze warunki jest to opis abstrakcyjny. Jednak taka zima nie była czymś  niecodziennym w czasach Edmunda Bojanowskiego, który w okolicach Gwiazdki bardzo często wspominał o mroźnej i śnieżnej pogodzie. Jak zwykle dość lakonicznie i żartobliwie pisał też o swoim pogarszającym się stanie zdrowia, dużo miejsca poświęcał zaś codziennym bolączkom związanym z utrzymaniem ochronek, zdobywaniem funduszy na ich utrzymanie, doglądaniu pracy ochroniarek. W grudniu często wspominał o przygotowaniach do świąt Bożego Narodzenia. Jego notatki są cennym świadectwem kształtowania się ochronkowych świątecznych zwyczajów oraz tradycji kultywowanej przez wielkopolskie ziemiaństwo. Przyjrzyjmy się im bliżej. Kilka dni przed Bożym Narodzeniem organizowano Gwiazdkę w Instytucie prowadzonym w Gostyniu przez siostry Miłosierdzia oraz w podrzeckiej ochronce, którą opiekowały się przyszłe siostry służebniczki.


Choć zawsze zajęty, Edmund angażował się nie tylko w organizację Gwiazdki, ale był również gotów poświęcić całe przedpołudnie na dekorowanie szopki w salce ochronkowej, często bardzo pomysłowo. „Gwiazdę nad szopką z pozłotka zawiesiliśmy wysoko na cieniutkiem drucie przeciągniętym od wierzchu pieca do wierzchu przeciwległego okna, a  od gwiazdy do dachu szopki szły trzy nitki nawleczone drobnymi kawałeczkami pozłotka, jakoby promienia sypiące iskry na szopkę” – pisał 22 grudnia 1854 roku.  Doceniał inwencję ochroniarek i w swoim „Dzienniku” zawsze podkreślał zmiany, które wprowadzały w stajence.

 


Strucelki, jabłuszka, pierniczki, orzechy
 


Scenariusz Gwiazdki w ochronkach był zazwyczaj podobny. Późnym popołudniem zjeżdżali się rodzice oraz założyciele i donatorzy. W blasku świec ubrane w białe stroje dzieci śpiewały kolędy i deklamowały ułożone przez ochroniarki wierszyki oraz bajeczki i powiastki. Potem były odpytywane ze znajomości katechizmu oraz Starego i Nowego Testamentu. Na koniec łamano się opłatkiem.

 

Gwiazdka była skromna, niemniej zawsze znalazły się prezenty dla dzieci: strucelki, jabłuszka, pierniczki, orzechy. W bogatsze Święta zdarzały się też zabawki, takie jak lalki „po wiejsku ubrane jak ochroniarki w błękitnych sukienkach, z białymi fartuszkami”. W Instytucie Miłosierdzia ubogie dzieci oprócz słodyczy otrzymywały też nowe ubrania.


 
Bojanowski spędzał Wigilię z rodziną brata w Grabonogu. Z nastaniem pierwszej gwiazdy rozpoczynała się wieczerza. Edmund nie uczestniczył w niej długo, by zbierać siły na udział w Pasterce. Mimo całej świątecznej oprawy i krzątaniny Boże Narodzenie miało dla niego przede wszystkim wymiar duchowy. O e ile pozwalało mu zdrowie, każdego dnia Świąt był w kościele przynajmniej dwukrotnie, uczestnicząc we mszy św. i w liturgii godzin. Dotkliwie przeżywał, gdy musiał rezygnować z nieszporów z powodu przedłużającego się rodzinnego obiadu.

 


„Owuż upływają ostatnie chwile Starego Roku”


 
Edmund pielęgnował stare zwyczaje i uczył ich swoich wychowanków. Pamiętał o położeniu siana pod obrus i dzieleniu się opłatkiem z bydłem. „Chcąc być wiernym owym pięknym zwyczajom, poleciłem wczoraj w Domu Miłosierdzia, aby sianko i słoma pod szopką gwiazdkową złożone, zaniosły potem sieroty krówkom naszym wraz z opłatkami, które – także wedle dawnego zwyczaju – kazałem upiec z rutą, jako dla bydełka przeznaczone”  – pisał w 1854 roku w wigilię Bożego Narodzenia. Od pierwszego dnia Świąt aż do Trzech Króli cztery razy dziennie skrupulatnie odnotowywał stan pogody, bo „każdy dzień ma wróżyć, jaki będzie który miesiąc”. W dniu św. Jana, czyli 27 grudnia, uczestniczył w mszy św., podczas której zgodnie z niemiecką tradycją znaną w Wielkopolsce święcono i podawano wiernym wino.


 
Święta Bożego Narodzenia i koniec roku były dla Edmunda czasem podsumowań i planów na kolejny rok. W Sylwestra, gdy wszyscy udali się już na spoczynek, siadał samotnie i rozmyślał, dziękując Bogu za doznane łaski: „Owóż upływają ostatnie chwile Starego Roku. Jakiż ten będzie, który się z jutrzejszym porankiem otworzy?”


 
Aleksandra Pawlińska